PIOTR WŁOCZYK: Dlaczego George H.W. Bush postanowił brutalnie usunąć w grudniu 1989 r. człowieka, który oddał wcześniej takie przysługi CIA?
DR DENNIS HOGAN: Manuel Noriega pracował dla CIA, podobnie jak inni współpracownicy agencji, którzy później stali się głośnymi wrogami USA: Saddam Husajn, mudżahedini czy Osama bin Laden. W latach 80. Noriega, który rządził żelazną ręką Panamą, był ważnym elementem amerykańskiej strategii walki z wpływami komunistycznymi w Ameryce Środkowej. Ale równolegle wykorzystywał swoje umocowanie w Waszyngtonie do przerzutu narkotyków. Administracji George’a Busha seniora nie podobało się, że Noriega gra na dwie strony, przez co nie można już mu było ufać. Dlatego Amerykanie postanowili go obalić w grudniu 1989 r.
To nie była bezkrwawa interwencja…
Zginęło wówczas mnóstwo ludzi. Oficjalnie życie straciło ok. 500 osób, ale niektóre panamskie źródła mówią o nawet 3 tys. zabitych. W wyniku amerykańskiego nalotu szczególnie ucierpiała El Chorrillo, dzielnica stolicy – miasta Panama [w języku angielskim znanego jako Panama City – przyp. red.]. To biedna dzielnica, gdzie do dziś mieszkają robotnicy. Nie tylko zatem mieliśmy tam do czynienia z brutalną inwazją, lecz także po wszystkim rodziny ofiar nie mogły się doprosić rzeczowego ustalenia faktów.
Waszyngton twierdził, że usunął dyktatora i pomógł Panamczykom odzyskać wolność.
Nie ma wątpliwości, że Noriega był dyktatorem. Myślę, że wielu Panamczyków chciało się go pozbyć, ale na pewno nie w taki sposób…
Na początku swojej drugiej kadencji Donald Trump głośno postawił sprawę „przywrócenia kontroli” USA nad kanałem. Jak zareagowali na to Panamczycy?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
