Do grona największych wrogów polsko-litewskiego państwa zalicza się tradycyjnie Prusy, Rosję, Turcję i Szwecję. W dziele demontażu polskiej państwowości wzięła także udział Austria, choć wcześniej występowała na ogół w roli sojusznika. Na terytorium Rzeczypospolitej wdzierały się na przestrzeni kilkuset lat także wojska siedmiogrodzkie, zagony tatarskie czy też oddziały kozackie, lecz jak Polska długa i szeroka, jej granic nigdy nie sforsował choćby skromny korpus wojsk niderlandzkich (nie licząc oczywiście najemników w obcej służbie).
Niezrozumienie roli Holandii w doprowadzeniu do ostatecznej katastrofy rozbiorów wynika wprost z nieuwzględnienia czynników natury gospodarczej, handlowej i finansowej. W naszej zbiorowej świadomości historycznej funkcjonuje głównie obraz Polski jako państwa nieszczęśliwie położonego na wielkiej środkowoeuropejskiej równinie, ułatwiającej przemarsze wielkich armii ze wschodu na zachód lub w przeciwną stronę. Równocześnie jednak zupełnie nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielki wpływ na nasze dzieje miały (i nadal mają) szlaki handlowe łączące ze sobą Wschód z Zachodem, które okresowo przebiegały przez rodzime terytorium. Dopiero uważne zbadanie naszych dziejów uświadamia nam, że w krytycznym dla polskiego państwa okresie Holandia miała największy udział w odcięciu nas od międzynarodowej wymiany handlowej i skazaniu na powolną gospodarczą agonię. Holenderskie państwo i elity użyły całego arsenału środków, aby pogrążyć Rzeczpospolitą, i niestety ich działania były bardzo skuteczne.
Udane początki
Jeszcze w średniowieczu mogło się wydawać, że Polska i Holandia są wręcz skazane na bliską i obopólnie korzystną współpracę. Od czasu, gdy w połowie XIII w. przez Wisłę zaczęto na dużą skalę eksportować zboże i drewno, znaczna ich część trafiała do portów Flandrii. Gdy zaś nieco później za sprawą włoskich kolonii nad Morzem Czarnym przez Polskę zaczęły dodatkowo przebiegać północne odnogi jedwabnego szlaku, można już było mówić o współpracy na dużą skalę.
Współdziałanie to zakłócało jednak istnienie wspólnych wrogów: Holandia mozolnie zrzucała przez dziesięciolecia jarzmo dominacji Hanzy, a Polska – współpracującego blisko z hanzeatami zakonu krzyżackiego. W połowie XV w. Holendrom udało się wreszcie ograniczyć wpływy Hanzy i uzyskać swobodę dla swoich statków przepływających przez duńskie cieśniny, natomiast Kazimierz Jagiellończyk w następstwie niezwykle kosztownej wojny trzynastoletniej formalnie odzyskał Pomorze Wschodnie wraz z Gdańskiem. Na gruzach krzyżacko-hanzeatyckiej dominacji w regionie bałtyckim miał odtąd zostać zbudowany nowy układ sił, w którym wiodącą rolę odgrywaliby wspólnie holenderscy kupcy oraz formalnie podległy Polsce Gdańsk.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.