Zmysł polityczny i rozumienie ówczesnej sytuacji wewnętrznej w kraju, jakimi niewątpliwie odznaczał się kardynał Wyszyński, pozwoliły mu realnie oceniać przyszłość ojczyzny. Powstanie NSZZ „Solidarność”, narastające coraz bardziej w polskim społeczeństwie wolnościowe tendencje, a także znaczący autorytet Kościoła katolickiego, mobilizowały kardynała Wyszyńskiego do wytyczenia duchowo-moralnych szlaków wyjścia z trudnej rzeczywistości, jaka nastała z początkiem lat 80. w Polsce.
Z wiarą w naród
9 listopada 1980 roku, na dwa dni przed kolejną rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości Prymas wykazał się doskonałym rozeznaniem aktualnego położenia politycznego Polski. Podczas wspólnego śniadania z działaczem „Solidarności” Romualdem Kukułowiczem wskazał na główne bolączki ówczesnego życia publicznego w Polsce.
– Państwo w swojej półsuwerenności obecnie nie jest zagrożone wprost, choć ubocznie tak, gdyż są pogróżki Wielkiego Brata i niebezpieczeństwo blokady gospodarczej. Może być zamęt administracyjny, który może być niebezpieczny. Jednak państwo polskie utrzyma się, nie tyle własną siłą, ile zbiegiem okoliczności – mówił wówczas Wyszyński.
Przywódca duchowy polskiego Kościoła wierzył jednak w siłę Polaków, którzy już niejednokrotnie wychodzili obronną ręką z poważnym przeciwności.
– Zdaje mi się, że naród ma najwięcej odporności w zamętach. Obecnie społeczeństwo raczej zyskuje na sytuacji pełnej niepokoju, gdyż budzi się z uśpienia i bezwoli, gdyż przypomina sobie odpowiedzialność za naród, szuka inicjatywy i drogi wyjścia – zauważył wówczas Wyszyński.
Wołanie o odpowiedzialność
Prymas doskonale rozumiał, że źródłem spokoju w polskiej przestrzeni publicznej będzie nie tylko rezygnacja obozu rządzącego z każdej z form przemocy, ale także odpowiednie zachowanie się strony związkowej. Wyszyński doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż sensem funkcjonowania „Solidarności”, oprócz kwestii czysto politycznych, jest walka o zachowanie praw i godności ludzi pracy. W jego pojmowaniu ówczesnych realiów społeczno-politycznych działacze związkowi byli też odpowiedzialni za utrzymanie pokoju w kraju, a zbyt pochopnie organizowane strajki mogły znacząco osłabić i tak niedomagającą wówczas polską gospodarkę. Podczas mającego miejsce 10 listopada 1980 roku spotkania z działaczami NSZZ „Solidarność” Prymas apelował o zachowanie spokoju i pracę na rzecz dobra ojczyzny.
– Chociaż mielibyście różne pokusy natury politycznej, pamiętajcie, że pierwszym waszym celem jest realizacja zadań zawodowo-społecznych, ochrona środowiska pracy, warunków higieny i bezpieczeństwa pracy, przestrzegania kodeksu pracy, ustawodawstwa społecznego. Obrona człowieka pracującego – to jest wasze najważniejsze zadanie! – jasno wskazywał jaką drogą mają pójść działacze związkowi.
Prymas przestrzegał również przed zbyt pochopnym wykorzystywaniem strajków jako narzędzia do walki z władzami Polski Ludowej.
– Strajki są argumentem kosztownym, ostatecznym, gdy nie ma już innych możliwości; są argumentem natury społecznej, wyrazem prawa. Gdy zostały wyczerpane wszystkie sposoby porozumienia i na przedstawione postulaty brak odpowiedzi – strajk jest moralnie dozwolony – przypominał Prymas Tysiąclecia.
Kilka dni później kardynał Wyszyński spotkał się z profesorem Janem Szczepańskim, który był świeżo po rozmowie z amerykańskimi finansistami oferującymi ekonomiczną pomoc pogrążonej w kryzysie Polsce. Wyszyński mówił wtedy wprost o wadze, jaką dla bezpieczeństwa państwa ma odpowiedzialność narodu.
– Naród, społeczeństwo zyskuje, gdy obywatele uświadamiają sobie swoją odpowiedzialność za naród. Obowiązki i prawa, świadomość kulturalna i moralna. Obywatele odnajdują się i dochodzą do głosu – zauważył Prymas.
W grudniu 1980 roku coraz bardziej wzrastało ryzyko zbrojnej interwencji wojsk Układu Warszawskiego na terytorium Polski. Prymas Wyszyński wyrażał ogromne zaniepokojenie tą sytuacją. 7 grudnia, po zakończeniu Apelu Jasnogórskiego, zanotował w swoich wspomnieniach:
„W tej nocy przewaliło się napięcie zagrożeniowe nad Polską. Dzień wczorajszy był pełen deklaracji różnych państw, ostrzegających ZSRR przed inwazją. Wzięto to pod uwagę na Kremlu. Nagle wezwano naszych panów do Breżniewa. Rezultat: uspokajające oświadczenie, które w Warszawie odczytano jako zapewnienie, że tanki sowieckie nie wjadą do Polski. Przynajmniej na tym etapie. Choć wiadomo, że Moskwa zdolna jest sprawić, aby wojska sowieckie, dla ochrony ustroju, przekroczyły granice Polski jako linii całej strategii sowieckiego Bloku i ustroju. Na razie dziękujemy Matce Chrystusowej, że starła głowę węża, który już podnosił swój starczy łeb przeciwko królestwu Marii” - zapisał wówczas Wyszyński.
Potrzebni są ludzie sumienia
U progu nowego, 1981 roku w polskim społeczeństwie unosiła się atmosfera niepewności i obaw związanych z zawiłą sytuacją polityczną. Zagrożenie płynące z zewnątrz wymagało wzniesienia się przez ówczesnych liderów polskiego życia politycznego na absolutne wyżyny moralne. Podczas mszy świętej w Uroczystość Trzech Króli, prymas Wyszyński apelował o wzmożoną obecność w przestrzeni publicznej ludzi kierujących się w swojej działalności sumieniem chrześcijańskim.
„Tak często powołujemy się na prawo sumienia, ale też w sytuacjach trudnych mamy obowiązek apelować do sumienia i pytać sumienia. Rozważamy więc dziś jak w naszym życiu funkcjonuje sumienie – nasze osobiste, rodzinne, narodowe, zawodowe i obywatelsko-polityczne. Musimy ten istotny problem podjąć, skoro postanowiliśmy wejść na drogę tak zwanej odnowy. Nie ma bowiem drogi ku odnowie bez odwołania się do sumienia” – mówił wówczas prymas.
W tym samym kazaniu Wyszyński zaakcentował znaczenie życia rodzinnego dla stabilnego rozwoju polskiego społeczeństwa. W nauczaniu społecznym prymasa rodzina stała na centralnym miejscu. Rozumiał jej wagę oraz potrzebę ciągłej obrony polskich rodzin przed rozpowszechnianym przez władzę ludową relatywizmem moralnym. Prymas widział w silnej, zakorzenionej w chrześcijaństwie rodzinie źródło stabilizacji i siły narodu.
„Człowiek wychowywany przez rodzinę wchodzi do życia, do serca życia narodowego. I tutaj znowu dotykamy problemu wartości wychowania rodzinnego i religijnego. Im człowiek jest lepiej ukształtowany w jego osobowości przez życie rodzinne i pracę Kościoła, tym spokojniej wchodzi w głębie życia narodu i tym użyteczniejszy jest dla wspólnoty narodowej” - podkreślił podczas swojego kazania prymas Wyszyński.
Lider polskiego Kościoła zakończył swoje wystąpienie przypomnieniem prawdziwego wymiaru sprawowania rządów nad ludźmi.
„Władza nie może być tyranem, państwo nie może być zorganizowanym więzieniem. Władza jest służbą, władanie to znaczy służenie. Pierwsza miłość władcy to miłość ku tym, nad którymi tę władzę sprawuje” - zaznaczył.
Nowych ludzi plemię
2 lutego 1981 roku podczas sprawowanej w Gnieźnie Mszy świętej z okazji święta Matki Bożej Gromnicznej, prymas Wyszyński przekazał Polsce i Kościołowi istotną instrukcję postępowania w sytuacji przedłużającego się kryzysu polityczno-gospodarczego. Było to jedno z jego ostatnich publicznych wystąpień przed znaczącym pogorszeniem się stanu zdrowia.
Oglądając się na innych, na tych lub owych, może na polityków, żądając od nich, aby się odmienili, każdy musi zacząć od siebie, abyśmy prawdziwie się odmienili. A wtedy, gdy wszyscy będziemy się odradzać i politycy będą musieli się odmienić, czy będą chcieli, czy nie. Nie idzie w tej chwili w ojczyźnie naszej tylko o zmianę instytucji społecznej, nie idzie też o wymianę ludzi, ale idzie przede wszystkim o odnawianie się człowieka. Idzie o to, aby człowiek był nowy, aby nastało »nowych ludzi plemię«. Bo jeżeli człowiek się nie odmieni, to najbardziej zasobny ustrój, najbardziej bogate państwo nie ostoi się, będzie rozkradzione i zginie – apelował wówczas Prymas Tysiąclecia.
Kardynał Wyszyński zmarł 28 maja 1981 roku. Sytuacja w kraju ulegała stopniowemu zaostrzeniu, a kulminacją tego procesu było wyprowadzenie 13 grudnia na ulice polskich miast wojsk. Należy przypuszczać, że drogowskazy pozostawione przez kardynała Stefana Wyszyńskiego pozwoliły przetrwać Polakom tą kryzysową sytuację.
Czytaj też:
Czas mroku. Dlaczego wprowadzono stan wojenny?Czytaj też:
Lista Kisiela. Stefan Kisielewski reaguje na komunistyczną propagandęCzytaj też:
Partia bije. Parę słów o ZOMO