Sytuacja była dramatyczna. Buszmeni ostrzegli Hendrika Potgietera, że do jego obozowiska zbliża się duża grupa wojowników AmaNdebele, wysłanych przez króla Mzilikaziego. Trekkerzy nie mieli wyboru – ucieczka była niemożliwa i musieli podjąć walkę. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że nie mają szans. Około 35 mężczyzn i kilku chłopców lada chwila miało stanąć przeciwko 5 tys. tubylców. W rzeczywistości jednak, pomimo tak ogromnej dysproporcji sił, to Burowie mieli jednak przewagę.
Masywne wozy trekkerów powiązano w okrąg wokół szczytu wzgórza Vegkop, tworząc tzw. laager. Przerwy między nimi wypełniono ciernistymi gałęziami. W środku umieszczono cztery wozy nakryte grubymi skórami, gdzie ukryto kobiety i dzieci. Wojownicy AmaNdebele otoczyli laager i przystąpili do ataku, rzucając włóczniami i próbując wspiąć się po tarczach na wysokie wozy taboru. Trekkerzy raz po raz oddawali w ich kierunku strzały. Huk broni słychać było bez przerwy – kiedy mężczyźni strzelali, część kobiet i chłopców nabijała kolejne karabiny. Po godzinie zapadła cisza. Niemal 500 AmaNdebele poległo. Pozostali uciekli. Laager po raz kolejny spełnił swoje zadanie.
Wielki Trek jest dla białych mieszkańców Republiki Południowej Afryki jednym z „mitów założycielskich”. Niezwykle ważne miejsce w zbiorowej pamięci zajmują też sami voortrekkerzy, czyli pierwsi Burowie, którzy zdecydowali się wyruszyć z Kolonii Przylądkowej na północ. Słowo „voortrekker” pochodzi z języka afrikaans i w wolnym tłumaczeniu znaczy „pionier”. Voortrekkerzy (zwani też po prostu trekkerami) porównywani są do północnoamerykańskich osadników, którzy zasiedlali „Dziki Zachód”. Obie grupy szukały nowego miejsca do życia i walczyły z miejscową ludnością, a nawet podróżowały tymi samymi środkami transportu: krytymi wozami ciągniętymi przez woły, zwanymi w języku afrikaans „ossewa” lub „kakebeenwoens”.
Obecnie znaczenie Wielkiego Treku jest jednak coraz częściej kontestowane. Pojawiają się głosy, że Wielki Trek nie był wcale „wielki” i nie wyróżniał się niczym spośród innych migracji, które miały miejsce w XIX w. Jak „tradycyjną” historiografię pogodzić ze stosunkowo nowymi prądami teorii postkolonialnej, która podważa badania prowadzone z punktu widzenia białego człowieka? Czy uprawnione jest szufladkowanie trekkerów jako forpocztę kolonializmu? I wreszcie kto w Kolonii Przylądkowej u progu XIX w. był „swoim”, a kto „obcym”?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.