Trzynastoletnia Justyna Szafryńska, córka młynarza ze wsi Nowy Młyn, nie była bystrą dziewczynką, nauka z dużym trudem wchodziła jej do głowy. Jej matka zamartwiała się, czy Justyna zda egzamin z katechizmu, dopuszczający do Pierwszej Komunii. Obawy miał także ks. Augustyn Weichsel, proboszcz w Gietrzwałdzie (wówczas Dietrichswalde), Niemiec znający bardzo dobrze język polski w jego warmińskiej odmianie. A w parafii gietrzwałdzkiej, obejmującej kilka wsi, Niemcy stanowili znikomą mniejszość. Jej sercem był konsekrowany w 1500 r. kościół, ze słynącym łaskami obrazem Matki Boskiej z Dzieciątkiem Jezus trzymanym na lewej ręce.
Justyna zdała egzamin pomyślnie, ku zdziwieniu matki i księdza. Mówiła później, że zawdzięcza to modlitwom do Jezusa i Matki Boskiej. Gdy 27 czerwca 1877 r. po egzaminie dziewczynka wracała wraz z matką do domu, z wieży gietrzwałdzkiego kościoła odezwał się dzwon na „Anioł Pański”. Matka i córka zmówiły modlitwę. I wówczas Justyna, patrząc na 200-letni klon rosnący niedaleko kościoła, powiedziała: „Czekajcie, matuchno, aż zobaczę, co to jest to białe na drzewie i gdzie zostanie”. Matka, ponieważ nic nie widziała, ofuknęła ją i kazała iść dalej. Justyna jednak „lubo bardzo nieśmiała, zaczęła się powoli opierać woli macierzyńskiej, bo chciała koniecznie jeszcze wrócić pod klon i oczy swoje cudownem ucieszyć zjawiskiem”.
Za chwilę pojawił się przy Szafryńskich ks. Weichsel, wracający ze spaceru. Dziewczynka silnie wzruszona powiedziała mu: „Tam siedzi na złotym tronie, perłami wysadzanymi piękna w bieli dziewica z długiemi i jaśniejącemu włosami, spływającymi poza ramiona”. Opowiadała też później, że aniołowie przynieśli Matce Boskiej Dzieciątko i położyli je na kolanach, inni trzymali koronę nad Madonną.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.