Lewaccy terroryści podpalają RFN. 45 dni, które wstrząsnęły Zachodem
  • Piotr SemkaAutor:Piotr Semka

Lewaccy terroryści podpalają RFN. 45 dni, które wstrząsnęły Zachodem

Dodano: 

A w mediach toczyła się dyskusja. Czy państwo powinno ratować ofiarę i zwolnić więzionych terrorystów, czy musi bronić zasady, że kraj nie daje się szantażować. Kanclerz Helmut Schmidt od samego początku ogłaszał, że nie będzie żadnych targów z RAF. W telewizyjnym przesłaniu do Niemców – z pełną świadomością dramatyzmu sytuacji - złożył twardą deklarację: „Terroryzm w dłuższej perspektywie nie ma szans”. Podkreślił, że Republika Federalna Niemiec stanie na wysokości zadania i ukarze zamachowców.

Pełne poparcie tej zasady zadeklarowały wszystkie partie obywatelskie od SPD przez FDP do CDU-CSU. Bundestag demonstrował jedność działania ze Schmidtem, błyskawicznie przegłosowując nowy akt prawny o bezpieczeństwie publicznym, pozwalający policji na jeszcze bardziej zdecydowaną walkę z terrorem. Dla żony porwanego przemysłowca Waltrude Schleyer twarde deklaracje kanclerza Schmidta to jak ogłoszenie wyroku śmierci na męża. Rodzina Schleyera wystąpiła do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o nakazanie rządowi zwolnienia terrorystów z racji zagrożenia życia ofiary porywaczy, ale 16 października sędziowie wydali wyrok – rząd ma pełne prawo odrzucać szantaż w imię bezpieczeństwa publicznego. Policja podjęła też akcję uniemożliwienia rodzinie Schleyerów przekazania terrorystom 15 mln marek okupu.

13 października 1977 r. sytuacja stała się jeszcze bardziej dramatyczna. Na pokładzie samolotu Lufthansy „Landshut” lecącym z Frankfurtu nad Menem na hiszpańską Majorkę grupa porywaczy z Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny sterroryzowała załogę i zażądała zwolnienia czołówki RAF z więzienia w Stammheim. Samolot próbował wylądować w paru krajach arabskich, ale okazało się to możliwe wyłącznie dla uzupełnienia zapasów paliwa. W trakcie postoju w Adenie porywacze zamordowali pilota Jürgena Schumanna. W końcu maszyna Lufthansy wylądowała w stolicy Somalii – Mogadiszu. Palestyńczycy liczyli na ciche wsparcie marksizującego lidera Somalii Siada Barre.

Nie wiedzieli, że Barre zgodził się na przybycie do Somalii z RFN elitarnej jednostki antyterrorystycznej GSG 9, którą stworzono po masakrze izraelskich sportowców na olimpiadzie w Monachium w 1972 r. Komandosi z sukcesem odbili samolot bez strat wśród pasażerów. Z czterech porywaczy tylko jeden przeżył atak. Niemcy byli pod wrażeniem skuteczności rządu Schmidta. Żyjący nadzieją na uwolnienie terroryści trzymani w Stammheim dowiedzieli się o klęsce w Mogadiszu. 19 października straż więzienna odkryła, że troje liderów RAF – Gudrun Ensslin, Jan-Carl Raspe i Andreas Baader – nie żyje.

Czytaj też:
Był największym wrogiem lewaków. Zabili go w okrutny sposób


Jak ogłosili potem śledczy, Baader i Raspe popełnili samobójstwo, używając pistoletów przeszmuglowanych przez ich adwokata Arndta Müllera. Ensslin powiesiła się w celi. Czwarta z aktywistek RAF w Stammheim – Irmgard Möller – która podobnie jak Gudrun Ensslin próbowała się powiesić – przeżyła. W 1985 r. została zwolniona i do tej pory żyje gdzieś w Niemczech.

Śledztwo nie wyjaśniło wielu znaków zapytania wokół śmierci fanatyków. Jak to było możliwe, że w najlepiej ponoć strzeżonym więzieniu Niemiec superważni więźniowie nie byli obserwowani non stop? Czyżby władzom była na rękę ich samobójcza śmierć? A może był to „Staatsmord” – zabójstwo w imię interesów państwa?
Nieprzejednane stanowisko rządu RFN, klęska w Mogadiszu i śmierć liderów RAF oznaczały wyrok śmierci dla Schleyera. Udręczonego człowieka zastrzelono i przeszmuglowano jego ciało do Francji, gdzie 19 października w okolicy Miluzy, w bagażniku porzuconego samochodu Audi 100, odnaleziono jego zwłoki.

Niemiecka precyzja


Specjalistów od terroryzmu zdumiewa do dziś stopień skuteczności zamachowców RAF przy porwaniu Schleyera, zamachu na Jürgena Ponto i Siegfrieda Bubacka oraz łatwość porwania samolotu Lufthansy lecącego na Majorkę. Wszystkie te zamachy dokładnie zanalizowano i służby specjalne RFN wyciągnęły z nich wiele wniosków. Lekcja „niemieckiej jesieni 1977 r”. sprawiła, że już nigdy później nie powtórzyła się taka zmasowana fala ataków w tak krótkim czasie, choć ataki pogrobowców RAF będą się jeszcze zdarzać – do ostatniego doszło w 1993 r. W 2015 r. „emeryci” RAF zorganizowali jeszcze akcję na furgonetkę z pieniędzmi.

A lewicowi intelektualiści do dziś relatywizują potworność sprawy Schleyera snuciem dywagacji na temat domniemanego zamordowania czołówki RAF w więzieniu w Stammheim na polecenie władz. Pogrzeb Andreasa Baadera, Jana-Carla Raspego i Gudrun Ensslin 27 października 1977 r. na stuttgarckim cmentarzu Dornhalden stał się wielką demonstracją solidarności z terrorystami, w której wzięło udział wielu uczestników rewolty 1968 r. Na podstawie wydarzeń z 1977 r. powstał słynny film „Niemcy jesienią” z etiudami Heinricha Bölla, Rainera Wernera Fassbindera i Volkera Schlöndorffa.

Przygnębieni pasmem zbrodni zwykli Niemcy odreagowali swoje lęki uroczystym powitaniem 28 października 1977 r. członków GSG 9 wracających z Mogadiszu na lotnisku w Kolonii. Po raz pierwszy od lat II wojny światowej zachodni Niemcy fetowali swoich komandosów po wykonaniu udanej akcji bojowej.

Rodzina Schleyera kultywowała pamięć o ofierze zamachu. W miejscu porwania ustawiono pamiątkowy krzyż. Po latach zdobyła się na zrozumienie racji, jakie stały za stanowczą odmową kanclerza Helmuta Schmidta paktowania z zamachowcami – 36 lat po zabójstwie szefa Stowarzyszenia Niemieckich Pracodawców były kanclerz został uhonorowany nagrodą im. Hansa Martina Schleyera, a zatem rodzina uznała tym samym racje kanclerza. Być może po tym geście Schmidt umarł dwa lata później – w 2015 r. – z lżejszym sumieniem.

Artykuł został opublikowany w 10/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.