Świat wielkiej rzezi. Broń XX w. przeciw taktyce XIX w.
  • Maciej RosalakAutor:Maciej Rosalak

Świat wielkiej rzezi. Broń XX w. przeciw taktyce XIX w.

Dodano: 

Znacznie lepiej powiodło się natomiast Rosjanom na południu, gdzie odebrali Austriakom całą Galicję Wschodnią i pół Galicji Zachodniej. Zagrożony był nawet Kraków. W Królestwie wojska rosyjskie cofnęły się w 1914 r. przed Prusakami mniej więcej do Skierniewic. Przełom na froncie wschodnim nastąpił w maju 1915 r., kiedy wojska niemieckie i austro-węgierskie dowodzone przez pruskiego generała Augusta von Mackensena pobiły armię Radko Dmitriewa (Bułgar w służbie rosyjskiej) pod Gorlicami. Ruszył się cały front od Bałtyku do Karpat, a Rosjanie oddali Kurlandię, Królestwo Polskie z Warszawą, Wileńszczyznę, Polesie, pół Wołynia i całą Galicję. Pewien Rosjanin tak skomentował klęski i ogromne straty swoich wojsk – zabitych, rannych i wziętych do niewoli: „Niemcy nie żałują pocisków, my nie żałujemy swoich żołnierzy”.

Po początkowych sukcesach austro-węgierskich w Serbii, gdzie zajęto nawet Belgrad, nastąpiła kontrofensywa dzielnych Serbów. Kiedy jednak zaatakowała Bułgaria, wojska serbskie musiały wycofać się aż do Grecji. Przystąpienie Włoch (skuszonych odbiorem Trydentu) do wojny po stronie ententy otworzyło w 1915 r. Austriakom jeszcze jeden front. Źle zaopatrzona i dowodzona armia włoska ponosiła jednak klęski w kolejnych bitwach nad rzeką Isonzo i musiała cofnąć się aż na przedpola Wenecji. Z kolei lekceważeni Turcy potrafili posłać na dno okręty francuskie i brytyjskie w Dardanelach, a potem zmusić do odwrotu desant pod Gallipoli (luty 1915–styczeń 1916). Stambuł i cieśnina Bosfor znalazły się poza zasięgiem ententy.

Czytaj też:
Bitwa pod Tannenbergiem - odwet za Grunwald?

Niemieckie posiadłości na Pacyfiku szybko zajęli Japończycy, Australijczycy oraz Nowozelandczycy, a w Afryce Zachodniej – Brytyjczycy i południowi Afrykanerzy. Natomiast w Afryce Wschodniej niebywale dzielnie i skutecznie walczył z nimi Paul von Lettow-Vorbeck, który na czele grupy niemieckich żołnierzy i marynarzy oraz uzbrojonych i wyćwiczonych przez siebie tubylców zwanych askarysami prowadził walki partyzanckie i akcje dywersyjne aż do końca listopada (!) 1918 r., najeżdżając nawet Mozambik i Rodezję.

Manewr i okop

Wojnę rozpoczęły więc wszędzie wielkie działania manewrowe, które w następnych latach prowadzone były tylko na długim – nie tak gęsto jak na zachodzie obsadzonym – wschodnim froncie. W 1916 r. Rosjanie przeprowadzili wielką ofensywę pod wodzą gen. Aleksieja Brusiłowa (głównodowodzącym był już sam car Mikołaj II, który zastąpił wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza). Gdyby nie pomoc Niemców z Rzeszy, armia austro-węgierska poszłaby w rozsypkę. Wielu żołnierzy nie chciało się bić w tej wielonarodowej armii, gdzie na 100 poborowych przypadało 25 Niemców, 23 Węgrów, 13 Czechów, czterech Słowaków, dziewięciu Chorwatów, ośmiu Polaków, ośmiu Ukraińców, siedmiu Rumunów i jeden Włoch. Zwłaszcza Czesi chętnie poddawali się „braciom Słowianom”, nieraz przechodząc na drugą stronę frontu całymi pułkami, tak jak regiment z Mladá Boleslav. Dzielnie jednak walczyły na Wołyniu brygady Legionów wiernych Józefowi Piłsudskiemu, które oparły się Rosjanom pod Kostiuchnówką. Po zatrzymaniu tej ofensywy, która kosztowała Rosjan tysiące ofiar oraz wyczerpanie zapasów broni, amunicji i żywności, inicjatywa przeszła w ręce Niemców aż po kres działań wojennych, który nastąpił tu – po dwóch rewolucjach – na początku 1918 r., kiedy bolszewicy podpisali pokój w Brześciu.

Niemcy przerzucili wtedy kilkadziesiąt dywizji na zachód, rozpoczynając wiosną ogromną ofensywę, będącą – zgodnie z planem Ludendorffa – ostatnią szansą na zwycięstwo, zanim trafią tam dostatecznie duże oddziały Amerykanów. Alianci jednak wytrzymali. Po odparciu ofensywy w 1918 r. ochota do walki opuściła Niemców.

Jednak wcześniej walki były zażarte. Żołnierze tkwili niejednokrotnie całymi tygodniami w okopach, które wypełniały się błotem i odorem niepogrzebanych trupów zalegających przedpole. Potrójne linie rowów chronionych zasiekami z drutu kolczastego, łączone okopami komunikacyjnymi, z rezerwową linią obrony kilka kilometrów z tyłu, stały się – wbrew planom strategicznym – głównym polem walki. Żołnierze nie nazywali się już rycerzami, tylko szczurami okopowymi. Naprzeciw, w odległości od 100 do 500 metrów (lub zaledwie 15, jak pod Gallipoli) mieli takie same szczury, które raziły ich ogniem oddawanym przez strzelców wyborowych, z karabinów maszynowych, granatów, a nade wszystko ogniem artylerii polowej, ciężkiej i najcięższej, która zabiła ponad połowę wszystkich poległych.

Najwięcej ludzi ginęło jednak, kiedy opuszczali okopy. Do historii przeszły cztery bitwy pod Ypres, gdzie trzykrotnie (w latach: 1914, 1915, 1918) atakowali Niemcy, a raz (1917) Brytyjczycy pod wodzą gen. Douglasa Haiga. Ten zawołany kawalerzysta cenił tylko atak, toteż zdobył kilkanaście kilometrów zrytego lejami, błotnistego terenu i stracił... 325 tys. zabitych, rannych i zaginionych. Niemcy już w listopadzie 1914 r. przeprowadzili szturm na Langemarck nazwany Kindermordem, bo poległ w nim niemal cały regiment 2 tys. ochotników z niemieckich gimnazjów. Warto zauważyć, że w 1915 r. Niemcy po raz pierwszy na froncie zachodnim użyli tu gazów bojowych (pierwszy raz zaatakowali gazem na wschodzie, w styczniu 1915 r. pod Bolimowem, 50 km od Warszawy).

Do Największej jatki doszło w 1916 r., kiedy Niemcy zaatakowali Francuzów pod Verdun (luty–grudzień), a latem (termin był zsynchronizowany z ofensywą Brusiłowa) Brytyjczycy Niemców nad Sommą w Pikardii, gdzie po raz pierwszy użyli czołgów. Od lipca do listopada przelało tu krew ponad milion ludzi z obu stron.

Twierdzę koło miasta Verdun, znanego od 843 r. z podziału cesarstwa między wnuków Karola Wielkiego, chcieli za wszelką cenę obronić francuscy, a zdobyć niemieccy spadkobiercy. Spadło tu 37 mln pocisków artyleryjskich, a straty w postaci poległych, rannych i zaginionych wyniosły 377 tys. Francuzów i 327 tys. Niemców. Głównodowodzący armii cesarskiej Erich von Falkenhayn uznał w pewnym momencie, że celem batalii jest „wykrwawienie armii jedynaków” i celowo urządzał najbardziej krwawe boje. Joffre ochoczo przyjął ten sposób prowadzenia wojny, dlatego odwołał spod Verdun gen. Philippe'a Pétaina, który bardzo rozsądnie prowadził walki defensywne i znakomicie zorganizował zaopatrzenie i luzowanie oddziałów na pierwszej linii. Francuzi zaczęli padać jak muchy, kiedy na ich czele stanął „ożywiony ofensywnym duchem” – a przez żołnierzy zwany Rzeźnikiem – gen. Robert Nivelle. Zdobył jeden fort i jedno miasteczko, toteż powołano go na miejsce Joffre'a, ale z przerażeniem odwołano w następnym roku, kiedy w niepotrzebnej ofensywie pod Chemin des Dames stracił 350 tys. ludzi (!), czym spowodował bunt wojska.

Czytaj też:
Polacy po stronie Niemiec w czasie I wojny światowej

Najwięcej żołnierzy (12 mln) zmobilizowała Rosja i najwięcej też straciła (1,7 mln zabitych, rannych, jeńców i zaginionych łącznie 9,15 mln). Francja powołała pod broń 8,41 mln ludzi, a straciła 6,16 mln (1,36 mln zabitych). Dla Wielkiej Brytanii liczby te wynoszą odpowiednio 8,9 mln – 3,19 mln (908 tys.); dla USA 4,36 – 364 tys. (126 tys.); dla Niemiec 11 mln – 7,14 mln (1,77 mln); dla Austro-Węgier 7,8 mln – 7,0 mln (1,2 mln); dla Włoch 5,6 mln – 2,2 mln (650 tys.). Trzeba zauważyć, że mocarstwa zaborcze zmobilizowały ponad 30 mln ludzi, z których co 10. był Polakiem. Jeśli samych zabitych miały ponad 4,5 mln, oznacza to, że poległo przynajmniej 450 tys. Polaków, walcząc w obcych mundurach, w bojach często bratobójczych.

Upadły jednak trzy zaborcze monarchie, których granice stykały się od ponad wieku na polskiej ziemi, a ich klęska stała się błogosławieństwem i dla nas, i dla innych podbitych narodów. Jednak wynikiem tej wojny był też wybuch następnej, spowodowanej przez ludobójcze ideologie bolszewizmu i hitleryzmu. Nie zapanowałyby one w Rosji i w Niemczech, gdyby nie owa wielka wojna – pierwsza światowa.

Artykuł został opublikowany w 3/2014 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.