Skąd się wzięli górale na Podhalu

Skąd się wzięli górale na Podhalu

Dodano: 

Pasy bacowskie, noszone też przez zbójników, miały w sobie zaszyty fragment Ewangelii. Baby, chcąc uszyć bacom koszule, ukradkiem nakłuwały igłą stuły księży. Tak potraktowana tkanina lepiej chroniła przed chłodem i wszelkim złem, jakie czyha na człowieka pośród kosówek, piargów i upłazów. Ciupagę należało moczyć przez trzy dni w soku wytoczonym wczesną wiosną z pnia brzozy. Nóż bacowski musiał wcześniej być poświęcony, a na hali lepiej było nie pić z naczynia, na którym wcześniej nie wyrzeźbiono głowy kota lub psa. Zwierza owego boi się bowiem ropucha, a jak wiadomo, pod tą postacią kryje się wiedźma. Przy dojeniu owiec lepiej nie łamać patyków – może to ściągnąć nieszczęście w postaci złamań kończyn. Wypisz wymaluj magia sympatyczna opisana w słynnej „Złotej gałęzi” Jamesa Frazera. Pozostałością wołoskich rytuałów są dziś obrzędy związane z redykiem, czyli wyprowadzaniem owiec na wypas.

Wpływ Wołochów był na tyle silny, że powodował zdziczenie części górali, którzy zaczęli trudnić się pasterstwem. Ksiądz Jan Wielewicki diagnozował: „Całe życie wypasali stada, uprawiali rozboje. Niektórzy nigdy nie byli w kościele i nie znali elementarnych zasad wiary”.

Badacz Podhala Kazimierz Dobrowolski szacował, że od jednej piątej do jednej trzeciej nazwisk ma tam korzenie wołoskie. Dzisiaj najwięcej potomków owego ludu można spotkać na pograniczu Podhala – w Zawoi i Ochotnicy. Podczas swoich wędrówek Dobrowolski stwierdził, że jest „więcej pigmentacji ciemnej we wsiach typowo pasterskich”. Dalej konkludował: „Na Podhalu, a zwłaszcza na Podtatrzu, uderza częstość typu dynarskiego i mieszańców dynarsko-nordycznych. W toku wielowiekowych procesów przystosowawczych do twardych warunków bytu, sprzyjających większej swobodzie niż w nizinnych wsiach pańszczyźnianych, ukształtowały się charakterystyczne cechy ludu podhalańskiego: ukochanie wolności, poczucie własnej wartości, zdolność walki, przedsiębiorczość”.

Czytaj też:
Słowianie zdobywcy. Połabianie na zachodzie i północy Europy

Nic dziwnego, że trudno było zmusić takie typy ludzkie do pańszczyzny. W 1564 r. lustracja starostwa nowotarskiego (królewszczyzna!) utwierdziła sołtysów w posiadaniu ziem i przywilejów. Sołtysi, dzierżąc ów dokument niczym oręż, mogli opierać się starostom. W walce tej wspierani byli przez rzeszę drobniejszych kmieci. Chociaż ostatecznie chłopi zmuszeni zostali do pańszczyzny (w skali całego kraju i tak bardzo małej), ziemi nie dali sobie odebrać. Co mądrzejsi starostowie zamiast walczyć z góralami, za radą królów z dynastii Wazów zakładali nowe wsie. Odczekiwali wolniznę, a dopiero potem liczyli zyski z płaconych przez chłopów czynszów.

Złoty okres (względnej) góralskiej wolności przypada na XVI i XVII w. Pod ciosem siekiery padały coraz większe połacie lasu, aż rolnicy i pasterze na stałe dotarli do samego podnóża Tatr (Witów, Dzianisz). Były to wsie łanowe. Góral otrzymywał osobny wąski pas ziemi, prostopadły do drogi i ciągnący się aż ku pobliskim wierchom lub działowi wód. Każdy gospodarzył tu indywidualnie, co wpłynęło na cechy góralskiej mentalności.

Zbójnicy

Nieodłączną cechą kultury góralskiej stało się zbójnictwo, którego apogeum przypada na drugą połowę XVII w i pierwszą XVIII w. Wbrew pozorom jest to działalność trudna do zdefiniowania, którą od pospolitego bandytyzmu oddziela bardzo cienka granica. Chodziło o grabież, ale dokonywaną jawnie, bez nadużywania przemocy, motywowaną zemstą, przygodą, sławą. Być zbójnikiem znaczyło czuć się lepszym od reszty. Zbójnik bowiem brzydził się codzienną harówką, a za największe cnoty miał siłę, zręczność, spryt i lojalność wobec kompanów. Zbójnik łatwo odróżniał się od chłopów – na co dzień nosił strój świąteczny i nie rozstawał się z grubym pasem bacowskim i bronią. Urszula Janicka-Krzywda opisywała pójście na zbój jako „rodzaj inicjacji. Czynnik podnoszący dodatkowo ich społeczny prestiż”. Czuć tu znów ducha wołoskiego: dawnych walk o polany wypasowe pomiędzy drużynami pasterskimi, kultu siły wymuszonego trudnymi warunkami życia, swobody i niezależności.

Badacze szukali też innych przyczyn. A były nimi: obfitość kryjówek, jakie oferowały Tatry i Beskidy, ubóstwo, słabość władzy ogarniętej wojnami Rzeczypospolitej, przemieszania etniczne Podhala, które rodziło mentalność Kalego. Na małym terenie ścierali się bowiem pasterze i rolnicy, Węgrzy ze Słowianami i Cyganie ze wszystkimi.

„Zabieranie bogatym i dawanie biednym” jest oczywiście wiejskim mitem mającym kompensować góralskie ubóstwo i niższość wobec „panów”. „Postać zbójnika napadającego wyłącznie na panów i bogaczy istnieje tylko w micie ludowym” – stwierdzała Janicka-Krzywda. Z klasową lub antyfeudalną motywacją zbójnictwa rozprawiał się jeszcze w okresie komunizmu Zdzisław Piasecki. Zbójnicy zamiast na szlachtę przeważnie napadali bowiem na bogatych gazdów i baców. Podobnie nie wiadomo, czym w XVII w. wobec stanu chłopskiego zawinili karczmarze i podróżujący po gościńcach kupcy?

Zbójnicy, owszem, rozdawali łupy chłopom, ale nie po to, by im ulżyć w walce z feudalnym uciskiem, ale by im zaimponować. Gros owych darów zgarniały zresztą frajerki, czyli kochanki zbójników. W zimie na zbój nie chadzano, toteż jakoś trzeba było sobie zapewnić nie tylko dach nad głową, lecz także milczenie gospodarza. Mit o dobrym zbójniku powstał w XIX w. i wybitny w tym udział mieli przybyli z nizin poeci i pisarze.

Bandy zbójeckie powstawały często na podstawie drużyn pasterskich. Zbóje przysięgali nieść sobie pomoc, opiekować się rannymi i być uczciwymi przy podziale łupów. Kandydat na zbójnika przechodził specjalny egzamin z walki ciupagą, ze skoków i z wszelakich form odporności fizycznej. Szef owej bandy, harnaś, miał pośród zbójców mir taki sam jak baca pośród pasterzy. Był wodzem, znachorem i kapłanem. Kto jednak odmówił bycia harnasiem, tego wyrzucano w ogóle ze zbójeckiej watahy.

Ostatni zbójnicy zniknęli na Podhalu w XIX w. Wraz z ich odejściem rozpoczął się ostatni akt tworzenia góralskiej kultury. Pod koniec stulecia obowiązek szkolny oraz intensywna praca Chałubińskiego i Witkiewicza doprowadziły do narodzin figury górala-katolika-patrioty, w którym ma tkwić wszystko, co najlepsze w polskości.

Artykuł został opublikowany w 7/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.

Autor: Jakub Ostromęcki