Rewolwerowiec prezydentem USA
  • Ryszard CzarneckiAutor:Ryszard Czarnecki

Rewolwerowiec prezydentem USA

Dodano: 
Biały Dom, oficjalna rezydencja prezydenta USA
Biały Dom, oficjalna rezydencja prezydenta USA Źródło: Wikimedia Commons
Nie! Wbrew być może Państwa oczekiwaniom nie napiszę dziś o Ronaldzie Reaganie.

Jasne, że ten popularny aktor grał także w westernach i dobywał colta, aby postrzelać tak, jak drzewiej na Dzikim Zachodzie. Chodzi jednak nie o film a o życie. Dziś mija 219. rocznica pojedynku, w którym przyszły prezydent USA Andrew Jackson zastrzelił zawodowego rewolwerowca Charlesa Dickinsona. Sam zwycięzca został ciężko ranny. Czy dochodząc powoli do życia i zdrowia 39- letni oficer,ale też prawnik myślał, że za dwadzieścia trzy lata zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki?

Andrew Jackson zawitał w moim życiu w pierwszych latach szkoły podstawowej gdy namiętnie zbierałem znaczki pocztowe. A on właśnie widniał na jednym z nich. Były też "marki" (tak kiedyś nazywano znaczki...) z Waszyngtonem i chyba również z Jeffersonem i Lincolnem. Rodzina z Ameryki przysyłała listy a ja pieczołowicie odklejałem imperialistyczne znaczki...

Zamordowanie człowieka w nielegalnym pojedynku pewnie byłoby przeszkodą do objęcia najwyższego urzędu w państwie w bardzo wielu krajach – ale na pewno nie w USA. W Stanach w tamtym czasie niemal każdy mężczyzna nosił broń, a trup ścielił się gęsto.

Życiorys prezydenta Jacksona mógłby być kanwą, nomen omen, produkcji godnej Hollywood. Ojciec, tez Andrew, imigrant z Wielkiej Brytanii pół-Szkot, pół-Irlandczyk zmarł tuż przed narodzeniem najmłodszego syna. Matka wychowywała Andrew -juniora i dwóch jego starszych braci Hugha i Roberta. Gdy miał trzynaście lat przyszły rewolwerowiec,ale też przyszły prezydent poszedł, zresztą razem z braćmi, na wojnę z Brytyjczykami o niepodległość. Tylko najstarszy z nich został przyjęty do armii i szybko zmarł w wyniku odniesionych ran. Dwaj młodsi bracia broni nie mieli, ale pomagali żołnierzom, jak mogli. Obaj wkrótce zostali angielskimi jeńcami i obaj zarazili się czarną ospą. Choroby nie przeżył starszy Robert,a śmierci dwóch synów nie przeżyła ich matka, która w tym samym roku zmarła ze zgryzoty. Andrew został sam i aby przeżyć musiał być twardy. Studiował prawo, został prokuratorem, ścigał przestępców i walczył z Indianami. Politykiem został w wieku niespełna trzydziestu lat. Najpierw jako delegat na Konwencję Konstytucyjną stanu Tennessee,a potem członek Izby Reprezentantów i wreszcie Senatu. Jednak politykę porzucił wtedy na rzecz bycia sędzią Sądu Najwyższego we własnym stanie. Funkcję tę sprawował jednocześnie – w tych czasach było to możliwe !- będąc majorem policji stanowej, a potem jej generałem. Dalej gromił Indian w kolejnych bitwach, ale także na własną rękę, jak klasyczny awanturnik zaatakował Florydę, które nie była jeszcze stanem USA, a kolonią Królestwa Hiszpanii. Musiał być dobrym dowódcą, skoro w kolejnej wojnie z Anglikami dowodzeni przez niego ochotnicy z Tennessee i Kentucky wspierani przez... Indian (choć z innego plemienia- Czoktawów niż zwalczani przez niego Krikowie), a także Murzynów- niewolników odnieśli największe amerykańskie zwycięstwo w tej wojnie -pod Nowym Orleanem. Za tą kampanię dostał Złoty Medal Kongresu, a po sześciu latach został wojskowym gubernatorem zdobytej już przez Amerykanów Florydy, o którą wcześniej walczył, nie mając wszak oficjalnych rozkazów.

Pierwsze podejście do prezydentury okazało się paradoksalnie nieudane. Paradoksalnie, bo choć wygrał w głosowaniu powszechnym,jak i Kolegium Elektorskim to wobec nie uzyskania wymaganej większości elektorów o wyborze decydowała Izba Reprezentantów, która wskazała jego głównego rywala- Johna Adamsa. Po czterech latach,przy zmienionej już ordynacji wyborczej, Jackson pokonał tym razem Adamsa, aby po kolejnych czterech latach znokautować w wyborach prezydenckich republikanina Henry Claya (ponad pięć razy więcej głosów w Kolegium Elektorów).

Rewolwerowiec- prezydent wszedł do historii USA – w mojej subiektywnej historii Stanów Zjednoczonych- z dwóch powodów. Po pierwsze: od niego zaczęło się masowe odwoływanie urzędników z poprzedniego nadania i zastępowania ich "własnymi", z nadania partyjnego. Po drugie: ponieważ jego gabinet był wyjątkowo skłócony Jackson rządził opierając się o nieformalną grupę najbliższych ludzi spotykających się... w kuchni (!) Białego Domu. Konspiracyjny, ale faktyczny rząd ochrzczono potem mianem „Gabinetu Kuchennego".

Czasem historia nawet wielkich państw zależy od jednej kuli (trochę inaczej niż w „Dziejach jednego pocisku" Andrzeja Struga): gdyby 30 maja 1806 roku to Dickinson zastrzelił Jacksona, a nie odwrotnie...

Źródło: DoRzeczy.pl