Rok temu w Gdańsku polscy urzędnicy i politycy wzięli udział w uroczystościach, w czasie których oddano hołd m.in. Clausowi von Stauffenbergowi. Mit jego rzekomego bohaterstwa wciąż gdzieniegdzie trzyma się mocno. Tymczasem Stauffenberg nie był żadnym bohaterem. Zamierzał zabić Hitlera, lecz bynajmniej nie ze współczucia dla Żydów czy Polaków. Stauffenberg rozumiał jedynie, że Niemcy pod wodzą Hitlera poniosą wkrótce klęskę na wszystkich frontach drugiej wojny światowej. Nie oznacza to jednak, że nie marzyły mu się wielkie Niemcy mające pod butem większą część Europy.
Plany spisku
Nawet historycy, którzy drobiazgowo analizują życie Stauffenberga nie są jednomyślni co do tego, kiedy i dlaczego zaczął on myśleć o zabiciu Hitlera. Przyjmuje się, że miało to miejsce w czasie kampanii w Afryce, w której brał udział (przełom 1942 i 1943 roku). Stauffenbergowi miały nie podobać się metody dowodzenia armią oraz informacje o masowych mordach dokonywanych przez niemieckie wojska na terenach okupowanych.
Wcześniej jednak, po dojściu Hitlera do władzy w roku 1933, Stauffenberg był jego postacią zafascynowany – podobnie jak miliony innych obywateli Niemiec. Z biegiem lat coraz bardziej doceniał jego zdolności przywódcze oraz popierał kierunek, w jakim rozwijały się Niemcy, zarówno na polu wewnętrznym, jak na arenie międzynarodowej.
Choć podobno raził go krzykliwy antysemityzm Hitlera, to akceptował go w imię „wyższego” celu, jakim było dobro Niemiec. Wybuch wojny i atak na Polskę Stauffenberg w pełni popierał i uważał za konieczność – rozszerzenie niemieckich wpływów na Wschodzie było bowiem niezbędne, jak uważał, do rozwoju kraju.
Mieszkańcy terenów podbitych traktowani byli przez niego jak ludzie niższej kategorii. W połowie września 1939 roku Stauffenberg pisał do żony:
„Miejscowa ludność to niewiarygodny motłoch, bardzo dużo Żydów i mieszańców. Naród, który aby się dobrze czuć, najwyraźniej potrzebuje batoga. Tysiące jeńców przyczynią się na pewno do rozwoju naszego rolnictwa. Niemcy mogą wyciągnąć z tego korzyści, bo oni są pilni, pracowici i niewymagający (…) Najważniejsze jest to, abyśmy w Polsce właśnie teraz zaczęli planową kolonizację”.
Wraz z pogarszającą się sytuacją niemieckich wojsk niektórzy oficerowie, w tym Stauffenberg widzieli, że Niemcy mogą nie wygrać wojny. Zupełnie jasne stało się to w połowie 1944 roku, po otwarciu drugiego frontu w Europie, po lądowaniu aliantów w Normandii.
Do zamachu na Adolfa Hitlera, którego pomysłodawcą był Stauffenberg doszło 20 lipca 1944 roku w Wilczym Szańcu – kryjówce, bunkrze Hitlera na Mazurach. Współpracownikami Stauffenberga byli Henning von Tresckow, Friedrich Olbricht i Ludwig Beck. Plan zakładał, że Hitler zginie w zamachu bombowym, a „opozycyjni” oficerowie odsuną od władzy jego największych zwolenników i zaczną szukać pokoju z aliantami.
20 lipca 1944 roku Stauffenberg przybył do Wilczego Szańca na tajną naradę z udziałem Hitlera i najwyższego dowództwa. Miał przy sobie teczkę, w której znajdował się ładunek wybuchowy. Umieścił go przy stole, gdzie miały odbyć się obrady, po czym opuścił pokój pod pretekstem wykonania telefonu. Jego bomba wybuchła zaledwie kilka minut później, niszcząc drewniany stół i zmieniając większość sali konferencyjnej w gruz. W zamachu zginęły cztery osoby, lecz samemu Hitlerowi nic się nie stało. Stauffenberg i reszta spiskowców zostali złapani i straceni. Zabicie Stauffenberga, zresztą zaledwie kilkanaście godzin później, było jedną z przyczyn, dlaczego został dla niektórych bohaterem.
Czy zamach na Hitlera był zatem efektem niebywałej odwagi czy raczej aktem strachu i desperacji? Stauffenberg wierzył, że kiedy Hitler zginie, Niemcy podpiszą z aliantami pokój. Nie porzucał on marzeń o Tysiącletniej Rzeszy, a jedynie chciał zminimalizować straty, a zarazem ratować siebie i swój dobrobyt.
Czynienie ze Stauffenberga bohatera narodowego – nawet pomimo tego, że za swoje czyny zapłacił najwyższą karę – jest niegodne i uwłacza pamięci tych nielicznych, którzy naprawdę przeciwstawiali się złu nazistowskiego reżimu.
Czytaj też:
Czarna noc we Lwowie. Niemcy wymordowali dziesiątki polskich naukowcówCzytaj też:
Nieudany zamach na niemieckiego zbrodniarza. Po wojnie żył długo i szczęśliwieCzytaj też:
Bił na alarm w sprawie Holocaustu. Na Zachodzie nikt mu nie wierzył
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.