15 czerwca 1934 r. zamachowiec ukraiński Hryhorij Maciejko trzema strzałami z pistoletu zabił Bronisława Pierackiego, ówczesnego ministra spraw wewnętrznych. Był to najwyższy rangą urzędnik państwowy II Rzeczypospolitej, który zginął z rąk zamachowców spod znaku Ukraińskiej Organizacji Wojskowej (UWO) i jej politycznego dysponenta, Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN).
Konsekwencją tego zamachu dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów było ostateczne zaprzepaszczenie szans na jakiekolwiek próby stworzenia pozytywnego status quo w relacjach polsko-ukraińskich. Działacze UWO i OUN na czele z Jewhenem Konowalcem i Stepanem Banderą, wyznający w kwestii współżycia społecznego Polaków i Ukraińców maksymalistyczną zasadę „im gorzej, tym lepiej”, osiągnęli swój cel. Władze polskie zmuszone były po zamachu do szerokiej akcji represyjnej, która oprócz osłabienia bazy organizacyjnej separatystów wzbudziła też dużo złych emocji wśród ukraińskich obywateli II RP. Pozwoliło to nacjonalistom lansować hasło o nieprzekraczalnej barierze wrogości między obiema społecznościami etnicznymi. Tragiczny ciąg dalszy tej konfrontacji dopisała potem wojna.
Ulubieniec Marszałka
Warszawska ulica Foksal zawsze była ulicą ekskluzywną. Podobnie jak dziś - także przed wojną była miejscem prestiżowych firm i klubów. Pod numerem trzecim, na miejscu obecnego Domu Dziennikarza, stał wtedy pałacyk Klubu Towarzyskiego. Tu odbywały się ważne, ale dyskretne narady ludzi polityki i biznesu na tzw. neutralnym gruncie. 15 czerwca 1934 r. pod ten właśnie adres podjechała limuzyna ministra spraw wewnętrznych, który był umówiony na nieformalne spotkanie z udziałem grupy najwyższych polityków rządowych.
Mówiono, że marszałek Józef Piłsudski wyznacza go do swoich najdelikatniejszych misji. Pochodzący z małopolskich Gorlic 39-letni Pieracki idealnie pasował do stereotypu członków rządowej „grupy pułkowników”, ze szczytną legionową kartą. Pochodzenie z rejonu Beskidu Niskiego powodowało, że stykał się od dziecka z ludnością łemkowską, mówiącą dialektami rusińskimi.
Z Ukraińcami spod znaku Strzelców Siczowych, a potem Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej (ZURL) walczył już podczas obrony Lwowa w 1918 r. Otrzymał wtedy Krzyż Virtuti Militari. Ministerstwem Spraw Wewnętrznych kierował od 1932 r. w trzech kolejnych rządach - Aleksandra Prystora, Janusza Jędrzejewicza i Leona Kozłowskiego. Podlegało mu kierowanie akcją pacyfikacyjną we wschodniej Małopolsce w 1930 r. przeciw konspiracji ukraińskiej, za co podziemna nacjonalistyczna Ukraińska Organizacja Wojskowa poprzysięgła mu zemstę. Jednak nacjonalistów ukraińskich bardziej od represji niepokoił fakt, że Pieracki forsował politykę gestów wobec umiarkowanych polityków i przedstawicieli elit ukraińskich. Wpływał na wojewodów i starostów, by nie wahali się mianować na lokalne stanowiska ludzi z tych kręgów. Wspierał też kontrolowany rozwój szkolnictwa ukraińskiego w zamian za odcinanie się od elementów skrajnych – nacjonalistów i komunistów.
Wiele nadziei wiązał z UNDO – Ukraińskim Zjednoczeniem Narodowo-Demokratycznym.
W myśl chorej logiki radykałów właśnie szukający pola kompromisu Pieracki był najbardziej pożądanym celem planów zamachowych UWO, a jego zgładzenie storpeduje plany ugody z centrowcami ukraińskimi i wywoła falę represji, które podgrzeją konflikty we wschodniej Małopolsce.
Ostateczną decyzję o wyborze Bronisława Pierackiego na ofiarę zamachu podjęto na zjeździe OUN w Berlinie, gdzie Niemcy tolerowali jeszcze działalność ukraińskich radykałów. Słowo „jeszcze” wynika z faktu, że akurat w 1934 r. na linii Warszawa – Berlin rozpoczęła się współpraca. Czy niemieccy nadzorcy OUN z Abwehry nie byli poinformowani o planie zabójstwa i próbowali potem powstrzymać Ukraińców? Historycy mają różne opinie. Tak czy inaczej do Warszawy wyruszyła specjalna ekipa bojowa, która miała wszystko zaplanować na miejscu.
Czytaj też:
Sprawiedliwi wśród Ukraińców
Strzały w tył głowy
Feralnego dnia, 15 czerwca 1934 r., zamachowiec Maciejko miał pewne informacje o zaplanowanej wizycie szefa MSW w Klubie Towarzyskim, ale bez wiedzy o konkretnej godzinie przyjazdu. Młody Ukrainiec z bombą w tekturowym pudle od rana krążył więc wokół budynku, położonego na końcu ślepej ulicy. Dlaczego nie zwrócił niczyjej uwagi? Do dziś ten rejon Foksal to mało ruchliwa ulica, pełna pałacyków... Dlaczego, skoro zaplanowano przybycie do klubu wysokich dygnitarzy, nie było tam nawet prostego stójkowego?