Psychoterapia Ewangelią

Psychoterapia Ewangelią

Dodano: 
Cristo Rei – pomnik Chrystusa Króla w Lizbonie
Cristo Rei – pomnik Chrystusa Króla w Lizbonie Źródło:Unsplash
"Wiara – ta najpraktyczniejsza z rzeczy istniejących pod słońcem – pozwoli nam zauważyć fundamentalną prawdę: wszystko jest darem kochającego nas do szaleństwa Boga."

„Od dzieciństwa każdy z nas zostaje obarczony dawką traumatycznych przeżyć obniżających samoocenę, podmywających nadzieję na przyszłość.

Z takim trudnym depozytem wchodzimy w młodość i dorosłość.

Krzywdzące myśli o nas samych nieraz zapadają w nas tak głęboko, że są niedostępne naszej jaźni, gdzieś tam zostały wyparte i przysypane, ale działają nadal.

Ilekroć spotykamy się z jakimś wyzwaniem, z trudną sytuacją, mózg natychmiast odwołuje się do tych niejawnych, ukrytych głęboko w nas negatywnych zdań i na skróty daje szybką odpowiedź: »Bóg o mnie zapomniał. On mnie w ogóle nie zna«.

Jak daleko to od Ezechielowego zawierzenia: »Panie Boże, Ty to wiesz«”.

Psychoterapia Ewangelią

Poniższy tekst to fragment książki Marka Pietrachowicza pt. „Psychoterapia Ewangelią 3. Reaktywacja”, wyd. Fronda.

Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie!
– mówi Pan. Choćby wasze grzechy były jak szkarłat,
jak śnieg wybieleją;
choćby były czerwone jak purpura,
staną się [białe] jak wełna. (Iz 1, 18)

Marek Pietrachowicz, „Psychoterapia Ewangelią 3. Reaktywacja”, wyd. Fronda

Uderzyło mnie podczas lektury Księgi Izajasza, że te dwa zdania stoją tuż przy sobie, w ramach jednego wersetu – a zatem, stanowiącego jedną i integralną całość, najmniejszą i niepodzielną porcję nadprzyrodzonej mądrości.

Moja niemal ośmioletnia praktyka w gabinecie psychologicznym oraz nieustająca praca nad samym sobą pokazuje, że nader często i zasadniczo kłócimy się z Bogiem i odrzucamy Jego wsparcie, bo nie umiemy sobie wybaczyć błędów, nie możemy uwierzyć, żeby mogło nam przysługiwać. Bóg za wszelką cenę próbuje nas przekonać, że nasze winy, niedostatki i niekompetencje zostają usunięte, zgładzone, anulowane [1], gdyż On traktuje nas jak Swoich ukochanych synów i córki.

A my tymczasem bronimy jak niepodległości naszych win i rozczarowań sobą. Jesteśmy swoimi najsurowszymi oskarżycielami. Nader często wchodzimy w kompetencje Pana Boga, chcąc dokonywać czynów niemożliwych i kategorycznie żądamy od siebie tej zdolności. W rezultacie naszych ukrytych w umyśle przekonań, że nie zasługujemy na nic dobrego i rzekomo nic się nie udaje (odwracamy tu kolejnością niewiarę-przyczynę z niepowodzeniem-skutkiem), nie możemy ruszyć naprzód i jedynie bierna (lub czynna) agresja przeciwko sobie nam pozostaje. Każdy nałóg jest formą takiej agresji. Nie przyjmujemy miłości Bożej, bo nie wierzymy, że mamy do niej prawo [2] – wręcz przeciwnie, jesteśmy głęboko przekonani, że nie wolno nam przyjąć słów Boga do mnie skierowanych, inaczej niż w formie wymówki i dezaprobaty. Mnożymy nasze grzechy, bo nie przyznajemy sobie prawa do „świeżego startu”, nie dajemy sobie możliwości odcięcia się i poczucia na powrót godnymi i przyjaciółmi Boga [3].

Tylko w niewinności można spotkać Boga, a my uznajemy się za niezdatnych do uniewinnienia. Skoro wciąż czujemy się nie w porządku wobec Pana, to jak możemy prowadzić z Nim swobodną wymianę myśli i serc? [4] Będziemy Go raczej unikać i redukować kontakt do minimum – dopóki nie uwierzymy w Jego miłosierdzie, na które otwiera ufna skrucha i dobre uczynki (i wreszcie sakrament pokuty i pojednania). Gdyby Bóg nie przywracał nam utraconej niewinności i nie puszczał win w niepamięć (co zarazem pozbawia nas prawa do obwiniania siebie), wszystko byłoby zaiste nadaremne – nigdy nie wydobylibyśmy się ponad permanentny stan rozpaczy z powodu grzechów, rozczarowania sobą i świadomości straconych szans [5]. Nie zrobilibyśmy ani jednego kroku w krainie światła.

Przedłóżcie waszą sprawę sporną, mówi Pan, podajcie wasze mocne dowody, mówi Król Jakuba.
(Iz 41, 21)

Dodatki:

1] bo dawne udręki pójdą w zapomnienie i będą zakryte przed mymi oczami. (...) nie będzie się wspominać dawniejszych dziejów ani na myśl one nie przyjdą. Iz 65, 16–17

[2] Staliśmy się od dawna jakby ci, nad którymi Ty nie panujesz i którzy nie noszą Twego imienia. 63, 19

[3] Nie znają drogi pokoju, prawości nie ma w ich postępowaniu. Uczynili krętymi dla siebie własne swoje ścieżki, kto nimi chodzi, nie zazna spokoju. 59, 8 

[4] Dlatego prawo jest od nas dalekie i sprawiedliwość do nas nie dociera. Oczekiwaliśmy światła, a oto ciemność, jasnych promieni, a kroczymy w mrokach. 59, 9 

[5] Albowiem Ja, Pan, twój Bóg, ująłem cię za prawicę mówiąc ci: «Nie lękaj się, przychodzę ci z pomocą». Nie bój się, robaczku Jakubie, nieboraku Izraelu! Ja cię wspomagam – wyrocznia Pana – odkupicielem twoim – Święty Izraela. 41, 13–14

Powyższy tekst to fragment książki Marka Pietrachowicza pt. „Psychoterapia Ewangelią 3. Reaktywacja”, wyd. Fronda.

Czytaj też:
Święci oddawali życie za wiarę. My oddajemy wiarę za wygodne życie
Czytaj też:
Ojciec Pio, Teresa z Ávila, Faustyna Kowalska, Wanda Malczewska, św. Szarbel. Co ich łączy?
Czytaj też:
Tytani wojny

Źródło: DoRzeczy.pl / Wyd. Fronda