Stany Zjednoczone Ameryki do marca 1917 r. zachowywały neutralność w wielkiej wojnie niosącej śmierć milionom Europejczyków. W miarę nasilania się walk, rosnących strat i doniesień o brutalności Niemców na zajętych obszarach umacniała się po obu stronach Atlantyku anglosaska solidarność i zwiększały dostawy amerykańskich towarów na Wyspy Brytyjskie. Po ogłoszeniu w lutym 1915 r. przez Niemcy strefy wojny wokół Albionu i groźby zatapiania tam jednostek państw neutralnych, a zwłaszcza po storpedowaniu w maju owego roku przez niemiecki okręt podwodny transatlantyku „Lusitania” z amerykańskimi pasażerami na pokładzie, w USA wzrosły tendencje prowojenne.
Jeszcze w końcu 1916 r. dotychczasowy prezydent, demokrata Wilson, z dużą przewagą zwyciężył w wyborach, startując pod hasłem: „On trzymał nas z dala od wojny”. Dopiero po wznowieniu na początku lutego 1917 r. przez Niemcy nieograniczonej wojny podwodnej (zawieszonej po tragedii „Lusitanii”), storpedowaniu okrętu US „Vigilentia” oraz po przechwyceniu i opublikowaniu przez Brytyjczyków niemieckiej depeszy proponującej Meksykowi udział w wojnie po stronie Niemiec, prezydent, a także obie izby parlamentu USA, zadecydowali w marcu 1917 r. o wypowiedzeniu wojny Niemcom (a osiem miesięcy później – Austro-Węgrom).
Gdy Woodrow Wilson wygłaszał 22 stycznia 1917 r. przed Senatem swe orędzie noworoczne, nadal występował jednak jako orędownik pokoju, wysuwający propozycje warunków, których przyjęcie zapewniłoby sprawiedliwe stosunki między państwami w Europie. Jeden z tych warunków brzmiał: „Zakładam, żeby przytoczyć tylko jeden przykład, że mężowie stanu są wszędzie zgodni, że winna istnieć zjednoczona, niepodległa i samorządna Polska”. Tak więc, o czym na ogół się nie pamięta, postulat niepodległości zjednoczonej Polski padł z ust prezydenta USA cały rok przed słynnymi 14 punktami ze stycznia 1918 r. (punkt 13. – zacytujmy – mówił: „Należy stworzyć niezawisłe państwo polskie, które winno obejmować terytoria zamieszkane przez ludność niezaprzeczalnie polską, któremu należy zapewnić swobodny i bezpieczny dostęp do morza i którego niezawisłość polityczną i gospodarczą oraz integralność terytorialną należy zagwarantować paktem międzynarodowym”).
Przypomnijmy, że pierwsze ze wspomnianych orędzi zabrzmiało wkrótce po opublikowaniu aktu 5 listopada 1916 r., w którym gubernatorzy – niemiecki w Warszawie i austriacki w Lublinie – zapowiedzieli utworzenie państwa polskiego na ziemiach zdobytego w poprzednim roku zaboru rosyjskiego. Wprawdzie nie miało to być państwo niepodległe, lecz tylko „samodzielne”, i nie wiadomo, w jakich granicach, niemniej – chcąc nie chcąc – państwa centralne postawiły kwestię polską na arenie międzynarodowej. To z kolei powodowało konieczność ustosunkowania się do sprawy reaktywowania polskiej państwowości wszystkich innych uczestniczących w wielkiej wojnie państw.
Podjęcie tej kwestii przez prezydenta USA w dwóch orędziach noworocznych – z lat 1917 i 1918 r – było wielką zasługą Ignacego Jana Paderewskiego…
W Białym Domu
Po raz pierwszy Paderewski trafił do Stanów Zjednoczonych jako 30-letni pianista, cieszący się już zasłużoną sławą w Europie, a nawet popularnością podobną do dzisiejszych celebrytów, a to dzięki osobistemu urokowi, urodzie i bujnym falom blond włosów. W USA zrobił furorę. Jego zarobki w firmie Steinway, produkującej fortepiany i organizującej koncerty, wyniosły podczas tournée w 1891 r. – na dzisiejsze pieniądze – niemal 2 mln dol., a następnego roku aż 3,2 mln dol. Były to wpływy jedynie z biletów, nie licząc sprzedaży wydawnictw nutowych własnych kompozycji (a jego „Menuet G-dur” sprzedano w nakładzie ponad 1 mln egzemplarzy). Żaden muzyk tyle wtedy nie zarabiał. Sukces finansowy przybysza zza oceanu Amerykanów nie raził. Przeciwnie – powiększał tylko jego sławę i powszechne uznanie.
Szlachetny człowiek, którym był Paderewski, przeznaczał fortunę na cele – jak byśmy dziś powiedzieli – społeczne, także patriotyczne. On to przecież ufundował w 1910 r. pomnik Grunwaldzki w Krakowie, a w 1915 r. utworzył w szwajcarskim Vevey z Henrykiem Sienkiewiczem i innymi znanymi, światłymi rodakami (wśród członków była m.in. Maria Curie-Skłodowska) komitet pomocy dla ofiar wojny na ziemiach polskich. Do 1919 r. przekazano do ojczyzny 20 mln franków szwajcarskich. Paderewski ruszył także utartym szlakiem do USA, szukając tam pomocy. W trakcie licznych koncertów – jak zanotował w pamiętnikach – z reguły zwracał się do publiczności ze słowami: „Proszę was: mówcie o Polsce waszym życzliwym, dobrym przyjaciołom. Powiedzcie im, że hen daleko od waszego kwitnącego kraju, zasobnego, szczęśliwego kraju, żyje w ogromnej nędzy wielki naród. Zgnębiony biedą, a jego cierpienia przekroczyły wszelkie granice ludzkiej wytrzymałości. Powiedzcie im, że ten właśnie naród, gdy oni byli w potrzebie, posłał im Kościuszkę i ofiarował Pułaskiego”.
Czytaj też:
Jego imieniem nazwali atomowy okręt. Nasz największy kapitał historyczny w USA
Aby podjąć dzieło odrodzenia ojczystego państwa, szukał kontaktu z Białym Domem. Kiedy więc zobaczył w gazecie zdjęcie płk. Edwarda Mandella House’a – zaufanego, bliskiego współpracownika Woodrowa Wilsona – postanowił: „Nie czytając podpisu, powiedziałem do siebie: chciałbym poznać tego człowieka. Przeczytałem tekst obok zdjęcia. Prezydent wysyłał go już dwa razy z misją pokojową do Europy. Pomyślałem: to człowiek, który musi mi pomóc, i zrobię wszystko, by się z nim spotkać”.
Spotkanie szybko zostało zaaranżowane, urzeczony znajomością z wirtuozem pułkownik wykazał pełne zrozumienie dla idei odrodzenia polskiego państwa i już po dwóch tygodniach rozmawiał na ten temat z prezydentem. Ten również chciał poznać tak sławnego człowieka. A dzięki niemu lepiej poznał, zrozumiał i wreszcie zaakceptował pomysł utworzenia niepodległego państwa na ziemi, która od stu lat kojarzyła się kolejnym pokoleniom na całym świecie z niewielką zachodnią prowincją imperium rosyjskiego.
Ignacy Jan Paderewski, uznany w Stanach Zjednoczonych za gwiazdę pierwszej wielkości już od pierwszych koncertów w latach 1891–1892, od pierwszej połowy 1916 r. bywał w Białym Domu gościem urzeczonego nim Wilsona. Przy spotkaniu, po wytwornej kolacji i po minirecitalu fortepianowym, żarliwy polski patriota mówił o konieczności wyzwolenia Polaków po stuletniej potrójnej niewoli. Tak też było 6 listopada 1916 r., w dniu urodzin pianisty, a jednocześnie w przededniu reelekcji Wilsona na drugą kadencję, gdy – jak się zdaje – akurat nadchodziły meldunki wyborcze z zachodnich stanów USA.
Nie wiemy, czy Woodrow Wilson słuchał tych meldunków przy akompaniamencie Chopinowskiego „Poloneza As-dur” czy „Etiudy c-moll” zwanej „Rewolucyjną”, dość, że podobno powiedział wylewnie: „Drogi panie Paderewski, mogę Panu powiedzieć, że Polska odrodzi się i będzie ponownie istniała. Dla Polski cud niepodległości nadejdzie z Zachodu, tak jak moje własne zwycięstwo nadejdzie poprzez cud z Zachodu”. Wynikiem spotkania z 6 listopada 1916 r. była prośba prezydenta – przekazana pianiście przez płk. Edwarda House’a – o skonkretyzowanie takiego planu.
Polska czterech Królestw
Paderewski przystąpił natychmiast z pomocą rodaków do wertowania map obszarów obejmowanych przez I Rzeczpospolitą, do przypominania sobie jej aktów prawnych i umów z sąsiednimi państwami, nacji ją zamieszkujących, zmian zachodzących podczas zaborów. 11 stycznia 1917 r. – czyli 10 dni przed planowanym orędziem prezydenta – złożył w Białym Domu kilkunastostronicowy dokument opatrzony stosowną mapą.