Adam Tycner: Jak miał na imię Poncjusz Piłat?
Dr Ann Wroe: Nie wiemy. Nosił prawdopodobnie jedno z popularnych rzymskich imion, takich jak Markus, Gajusz czy Lucjusz. Nie dowiemy się tego jednak dopóty, dopóki nie odkryjemy jakichś nowych dokumentów czy inskrypcji. Problem z Piłatem jest taki, że zachowało się bardzo mało źródeł, na podstawie których moglibyśmy szczegółowo odtworzyć jego życiorys. Jesteśmy w dużej mierze zdani na domysły i spekulacje.
Poncjusz to nazwisko rodowe. A Piłat?
Piłat, po łacinie Pilatus, to przydomek, dość popularny w starożytnym Rzymie. Pochodzi od słowa „pilum” oznaczającego „oszczep”, który obok miecza i tarczy był podstawowym wyposażeniem rzymskich legionistów. Taki przydomek zyskiwali sobie ludzie, którzy daleko i celnie miotali oszczepem. Przydomki były w Rzymie bardzo rozpowszechnione i najprawdopodobniej przyjaciele, przełożeni i podwładni zwracali się do Piłata właśnie „Piłacie”.
Skąd pochodził Piłat?
Tutaj znów jesteśmy skazani na domysły. Niektórzy historycy twierdzą, że z Hiszpanii, inni, że z Germanii. Nazwisko rodowe „Poncjusz” wskazuje jednak, że był Samnitą. Samnici byli ludem ze środkowej Italii. Rzymianie toczyli z nimi ciężkie boje i ostatecznie podbili ich kraj na początku III w. p.n.e. Jeszcze przez 200 lat Samnici regularnie buntowali się przeciwko Rzymowi, a Rzymianie topili ich bunty we krwi. Jednak w czasach Piłata Samnici byli już ostatecznie ujarzmieni, a wielu z nich robiło w Rzymie kariery. Ojciec Piłata był ekwitą, czyli członkiem klasy zamożnych właścicieli ziemskich, a cały ród Ponti był dobrze sytuowaną rodziną, z której pochodziło wielu wysokich urzędników i bogaczy. Mimo że Samnici się asymilowali, różnice nigdy do końca się jednak nie zatarły. Piłat musiał mieć świadomość, że dla rzymskich arystokratów zawsze pozostanie kimś z zewnątrz.
Co musiał zrobić, żeby zostać namiestnikiem Judei? Zadecydowały talent i ciężka praca czy rodzinne koneksje?
Bez koneksji daleko by nie zaszedł, ale droga do tak wysokiego stanowiska i tak była długa. Piłat musiał odbyć służbę wojskową, choć nie była ona w jego przypadku zbyt ciężka. Brał udział w zwycięskich kampaniach przeciw Germanom na początku pierwszej dekady I w., ale raczej nie uczestniczył w walkach. Był oficerem aprowizacyjnym, zajmował się administracją i wypłatami żołdu. Po skończonej służbie wrócił do Rzymu i trafił pod skrzydła Lucjusza Aeliusza Sejana. Sejan był w tym czasie szarą eminencją na dworze cesarza Tyberiusza. Dowodził jego strażą przyboczną, był też jego bliskim przyjacielem. Zyskał ogromne wpływy, jego władza była praktycznie nieograniczona. Obsadzał swoimi ludźmi wysokie stanowiska, podsuwając Tyberiuszowi kandydatów do nominacji. Nie wiemy, jak to się stało, ale Piłatowi udało się trafić pod jego protekcję. Stąd mianowanie na namiestnika.
Judea chyba nie była najłatwiejszą prowincją do zarządzania?
Czytaj też:
Powstanie Brytów przeciw Rzymianom. Furia Boudiki
Można było trafić zdecydowanie lepiej. Rzymscy namiestnicy mieli w zwyczaju łupić swoich poddanych, narzucając im podatki i daniny. Po kilku latach zarządzania prowincją można było wrócić do Rzymu z bajecznym majątkiem. Dlatego najlepsze były te największe i najbogatsze, jak Syria albo Egipt. Jeśli chodzi o prestiż, to malutka i niezbyt ważna Judea, która w dodatku nie była wówczas samodzielną prowincją, tylko częścią Syrii, też nie wypadała najlepiej. Poza tym Żydzi sprawiali Rzymianom wyjątkowo dużo problemów. Uważali się za naród wybrany i w znacznie większym stopniu niż inne ludy buntowali się przeciwko rzymskiej dominacji. Protesty, rebelie i rozruchy były na porządku dziennym. Same problemy.
Podobno Piłat był okrutnym tyranem i lekką ręką skazywał setki ludzi na ukrzyżowanie.
To nieprawda. Jego poprzednik Gratus rzeczywiście był okrutny, potrafił ukrzyżować setki ludzi naraz. Piłat był jednak jak na rzymskie standardy dość łagodnym i ugodowym zarządcą prowincji. Rzeczywiście skazywał ludzi na krzyż, ale to była w tamtych czasach zwyczajna kara, taka jak wieszanie morderców w XIX-wiecznej Anglii. Był też jednak skłonny do ustępstw. Kiedy Żydzi zaczęli protestować przeciwko świętokradczemu w ich oczach wzniesieniu proporców cesarza w pobliżu siedziby namiestnika, najpierw zagroził im śmiercią, ale ostatecznie ustąpił i po prostu je zdjął.
Za jego panowania wybuchały jednak bunty i rozruchy przeciwko Rzymianom.
Tak, ale to nie była raczej kwestia tego, jak Piłat zarządzał Judeą. Po pierwsze Żydzi buntowali się regularnie przeciwko każdemu namiestnikowi. Po drugie duża część konfliktów nie wynikała ze złej woli Piłata, tylko z niezrozumienia specyfiki regionu. Piłat był pod tym względem typowym Rzymianinem. Rzymianie generalnie uważali Żydów za dziwaków, trudno było im zrozumieć skomplikowane zasady religijne judaizmu. Uważali, że to stek bzdurnych wymysłów. W 40 r. n.e. Żydzi z Aleksandrii skłóceni z mieszkającymi tam Grekami wysłali poselstwo do cesarza Kaliguli z prośbą o pomoc w zażegnaniu konfliktu. Cesarz w ogóle nie zainteresował się ich problemami. Jedyne, o co zapytał, to dlaczego wymyślili sobie coś tak głupiego jak niejedzenie wieprzowiny, po czym wyśmiał ich zwyczaje. To pokazuje stosunek Rzymian do Żydów. Piłat tuż po przyjeździe do Judei kazał wybudować akwedukt do Jerozolimy za pieniądze ze skarbu świątynnego. Pomyślał sobie pewnie, że spory majątek leży odłogiem, więc można go jakoś sensownie wykorzystać. Żydzi oczywiście uznali to za świętokradztwo. Wybuchł bunt, który Piłat kazał stłumić siłą.
Niezbyt dobry początek...
Tak, ale Piłat uczył się na własnych błędach. Rzymianie pozostawiali na ogół kwestie samorządu lokalnego, część władzy administracyjnej, sądowniczej i religijnej w rękach podbitych narodów. W Judei taką funkcję sprawował Sanhedryn. Piłat po pierwszych potknięciach i zatargach nauczył się sprawnie współpracować z Sanhedrynem. W relacji z procesu Jezusa w Ewangelii św. Jana jest wzmianka, że gdy przyprowadzono Jezusa do pretorium, czyli siedziby namiestnika, Piłat wyszedł do arcykapłanów, bo oni nie mogli wejść do środka ze względów religijnych. To było spore ustępstwo ze strony rzymskiego urzędnika tak wysokiej rangi. Piłat uszanował też tradycję wypuszczania jednego więźnia z okazji święta Paschy i zgodnie z życzeniem tłumu wypuścił Barabasza.
W Ewangeliach Piłat jest przedstawiony jako postać dość niejednoznaczna. W trakcie procesu Jezusa waha się, zmienia zdanie, stara się postąpić raczej dobrze niż źle. Czy rzeczywiście tak było?
Mogło tak być. Piłat widział, że Jezus nie zasługuje na ukrzyżowanie. Był wychowany w tradycji rzymskiego prawa i nie chciał skazywać niewinnego. Jako Rzymianin, przedstawiciel innej kultury, mógł rzeczywiście nie rozumieć, co takiego złego Jezus właściwie zrobił. Poza tym wydaje się, że cała sytuacja go irytowała. W Ewangelii św. Jana pyta arcykapłanów: „Jaką skargę wnosicie przeciwko temu człowiekowi?”, a oni odpowiadają mu: „Gdyby to nie był złoczyńca, nie wydalibyśmy Go tobie”. To jest opryskliwa odpowiedź. Piłat poczuł się pewnie urażony, że arcykapłani traktują go jak swoją marionetkę, która nie ma się zagłębiać w szczegóły, tylko robić, co się jej każe. Być może jego próba obrony Jezusa była zatem podyktowana chęcią pokazania arcykapłanom, kto tu rządzi.
Czy relacje z procesu Jezusa zawarte w Ewangeliach rzeczywiście są wiarygodne?
Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie. Większość badaczy jest zgodna, że Ewangelie według św.św. Mateusza, Marka i Łukasza powstały kilkadziesiąt lat po ukrzyżowaniu Jezusa. Ewangelia według św. Jana, w której opis procesu jest najbardziej rozbudowany, powstawała prawdopodobnie etapami. Nie wiemy więc, na ile dokładne informacje mieli ewangeliści o procesie Jezusa. Starałam się to sprawdzić, porównując jego opisy w Ewangeliach do opisów innych rzymskich procesów w prowincjach w tym czasie. Wychodzi na to, że opis w Ewangeliach zasadniczo odzwierciedla ówczesne procedury. Kilka spraw pozostaje jednak niejasnych.