Bratankowie na ratunek Powstaniu Warszawskiemu

Bratankowie na ratunek Powstaniu Warszawskiemu

Dodano: 
Pozostawało pytanie, co stanie się z 5. dywizją piechoty i 1. dywizją kawalerii. Przejawiającą się ze strony Niemców wrogość wzmacniał fakt, że nad Dunajem powstał nowy rząd z premierem Gézą Lakatosem na czele. Na wieść o tym zarządzono stan alarmowy w oddziałach niemieckich, stacjonujących w bezpośrednim sąsiedztwie formacji węgierskich, ponieważ powstało podejrzenie, że nowy rząd w Budapeszcie zaleca II korpusowi rezerwowemu wystąpienia antyniemieckie i jednostka ta może nawet przyłączyć się do polskich powstańców. By temu zapobiec, Niemcy podsłuchiwali rozmowy telefoniczne Węgrów, rozważali aresztowanie oficerów, a nawet przygotowywali się do rozbicia węgierskich formacji. Niemieckie patrole zaczęły bezwzględnie karać tych honwedów, których złapano na gorącym uczynku „bratania się” z Polakami. Do dziś przetrwało kilka grobów rozstrzelanych węgierskich żołnierzy (np. w Konstancinie-Jeziornie i Podkowie Leśnej) – Polacy starannie się nimi opiekują, mogiły zawsze są przystrojone kwiatami, a w dniu Wszystkich Świętych palą się tam znicze.

Gdy Béla Lengyel uzgadniał z Niemcami odwrót węgierskich formacji, prowadził również regularne rozmowy z przedstawicielami Armii Krajowej. W swoich pamiętnikach pisał: „Jako głównodowodzący sam prowadziłem rozmowy z Polakami. Gdybym wysłał kogoś innego, byłby w stanie jedynie przekazać zalecenia lub wiadomości od Polaków, ale nie mógłby wdać się w rzeczowe dyskusje”. Partnerem rozmów Lengyela był podpułkownik ks. dr Jan Stępień, którego znał jeszcze z czasów pełnienia funkcji attaché wojskowego w Warszawie. Ten dał niejako wyraz swojemu rozczarowaniu, dowiedziawszy się, że Lengyel stara się o szybki powrót do ojczyzny węgierskich formacji, przekazał jednak życzenie gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, by gen. Lengyel „wszedł ze swymi dywizjami do Warszawy, przyłączył się do powstania i przekazał działa Polakom”.

Grupa żołnierzy Kolegium "A" Kedywu podczas Powstania Warszawskiego. 11 sierpnia 1944 r.  Źródło: Tadeusz Sumiński , ed. (1959) "Pamiętniki żołnierzy baonu "Zośka". Powstanie Warszawskie"

Lengyel musiał rozważyć także inny scenariusz: jeżeli nacierająca Armia Czerwona zepchnie węgierskie formacje na północ, to czy i tak nie powinien przyłączyć się do powstańców? 5. dywizja stacjonowała zaledwie kilka kilometrów od Warszawy, jednak ewentualne przemieszczenie 1. dywizji kawalerii spotkałoby się już z trudnościami. Musiałaby się ona zabarykadować na Pradze i wytrzymać spodziewane ataki Niemców. Nie można było przy tym odrzucić i tej wersji, że w przypadku zmiany sytuacji wojennej Węgrzy przyłączyliby się do oddziałów Berlinga i wraz z nimi wyzwolili Warszawę. Węgierski generał miał oczywiście świadomość, że nie może poczynić takich kroków bez zgody ze strony węgierskiego rządu, w dodatku przejście na stronę Polaków wiązałoby się z nieprzewidywalnymi konsekwencjami, dlatego należałoby również zapytać stronę sowiecką o zdanie. Poprzez Polaków do węgierskiego generała przyszła też wiadomość, że jednostki węgierskie, przyłączające się do powstania, najprawdopodobniej wziąłby pod opiekę „polski rząd” w Lublinie.

Béla Lengyel o wszystkim poinformował Budapeszt. Odpowiedź przyszła prędko i można by ją podsumować następująco:

– nie przyłączać się do powstania,
– sprowadzić węgierskie dywizje do ojczyzny,
– w przyjacielski sposób zakończyć kontakty z Polakami,
– zaopatrzyć ich w lekarstwa.

Czytaj też:
5 VIII '44: „Zośka” wyzwala Żydów

Działa od huzarów

8 września Lengyel po raz ostatni spotkał się w Piasecznie z płk. Stępniem, który dowiedziawszy się o poleceniach z Budapesztu, zachęcał do niezależnych od dowództwa działań na własną rękę. Tego jednak węgierski generał nie mógł się podjąć. Był przekonany, że wycofane z polskich terenów węgierskie formacje potrzebne są do obrony kraju. Oddziały sowieckie i rumuńskie walczyły już wówczas na terytorium Węgier. Jednocześnie Lengyel dał znać swemu rozmówcy, by utrzymywał kontakt z dowódcą 5. dywizji, generałem brygady László Szabó, gdyż ten podczas wycofywania się jednostki zostawi w lesie działa i amunicję, o które prosił gen. Bór-Komorowski. Lengyel dodał, że materiały wybuchowe, opatrunkowe i leki już teraz wydadzą powstańcom.

Po wymarszu 1. dywizji kawalerii – która według niektórych źródeł zabrała ze sobą niemal 500 uciekających Polaków, przebrawszy ich w mundury węgierskich huzarów – 5. dywizja pozostała przez jakiś czas w okolicach Warszawy, a generał brygady Szabó regularnie wspomagał powstańców lekarstwami i materiałami wybuchowymi, a także „oddawał im” w odpowiednim miejscu zdobyte wcześniej działa. Z powodu przeciągającego się wymarszu podczas tłumienia powstania warszawskiego w pobliżu stolicy stacjonowała węgierska jednostka, która ratowała rannych powstańców i uciekinierów przed Niemcami.

Rząd węgierski uważał, że polscy powstańcy schwytani przez Niemców powinni być traktowani jak jeńcy wojenni, i takie też oficjalne stanowisko premier Lakatos przekazał drogą dyplomatyczną Berlinowi.

Powstańcy warszawy maszerujący do niewoli

Braterskie stanowisko Węgrów wobec powstania warszawskiego utrwalone zostało także w polskiej literaturze i filmie. Andrzej Munk nakręcił w 1958 r. „Eroicę”,opartą na dwóch opowiadaniach Jerzego Stefana Stawińskiego, z których jedno nosi tytuł „Węgrzy”. Historia ta opowiada o tym, jak węgierskie formacje rozważały przejście na stronę polskich powstańców w 1944 r.

Można zadać pytanie, czy węgierskie wsparcie dla powstania warszawskiego było znaczące, czy też nie. Ciężko udzielić na to odpowiedzi, gdyż sam Béla Lengyel w swoich pamiętnikach pisał tak: „W określonej sytuacji militarnej dotarliśmy do tak dalekiej granicy w naszej postawie, do jakiej pozwolił nam dojść honor węgierskiego żołnierza i którą określiły przysięga honwedzka, rozkaz naszego zwierzchnictwa i przyjazna neutralność wobec Polaków”.

Przyjacielskiemu zachowaniu się w sierpniu i we wrześniu 1944 r. gen. Lengyela, dowódców poszczególnych dywizji, oficerów i honwedów polscy powstańcy niewątpliwie zawdzięczają stosunkową swobodę przemieszczania się na terenach strzeżonych przez Węgrów. Żołnierze ci umożliwili korzystanie z dróg i dostarczenie żywności, amunicji, leków, a nawet broni dla warszawskich powstańców prowadzących walkę na śmierć i życie. Tym samym pomogli nie tylko walczącym, ale także przyczynili się do uratowania życia wielu Polaków.

Przełożyła Anna Butrym

Artykuł powstał w ramach współpracy
z Węgierskim Instytutem Kultury w Warszawie

Artykuł został opublikowany w 6/2013 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.