Lipiec 1941 r., okolice Smoleńska. Prący na wschód jak burza Niemcy okrążają zgrupowanie sowieckiej artylerii. W ich ręce wpada wówczas oficer, którego imię i nazwisko stawia na równe nogi niemiecki wywiad wojskowy. Trzydziestoczteroletni kpt. Jakow Dżugaszwili już na pierwszy rzut oka jest uderzająco podobny do swojego ojca. Pojmanie syna Stalina otwierało przed Niemcami, jak się im wówczas zdawało, ogromne perspektywy. W trakcie pierwszego przesłuchania Dżugaszwilego tłumaczeniem zajmował się niepozorny 16-latek. Gdyby jednak niemieccy oficerowie dowiedzieli się wówczas, kim tak naprawdę jest ich tłumacz, byliby tym najpewniej jeszcze bardziej zadziwieni niż odkryciem wśród jeńców syna Stalina. Otóż nastolatek, który od kilku tygodni był kimś w rodzaju maskotki ich jednostki, wcale nie był volksdeutschem, któremu cudem udało się uciec z sowieckiego sierocińca. Ich ulubiony „Jupp” (zdrobnienie od „Josef”) naprawdę miał na imię Salomon i był stuprocentowym Żydem. Gdy rozmawialiśmy po 75 latach od tamtego wydarzenia, Salomon Perel wspominał, że przebywanie obok syna Stalina było dla niego – po indoktrynacji w sowieckim sierocińcu – niezapomnianym przeżyciem.
„Przez półtora roku wychowywano mnie w kulcie Stalina. Był on dla mnie bogiem, więc wydawało mi się wtedy, że stałem obok syna boga – podkreślał w rozmowie ze mną Salomon Perel. – Byłem bardzo podekscytowany tym wszystkim. Niemieccy żołnierze odnosili się do niego szorstko, ale ja na sam koniec – gdy wieźli go dalej – bardzo przejęty tym wszystkim życzyłem mu po rosyjsku dobrej podróży (śmiech)”. Perel wspominał też, że Niemcy kazali Jakowowi Dżugaszwilemu narysować na mapie pozycje pobliskich jednostek sowieckich. „Nie zrobił tego, sprawiał wrażenie pewnego siebie, powołał się na konwencję genewską” – mówił mój rozmówca.
Historia Salomona Perela jest tak nieprawdopodobna, że prędzej czy później musiał o tym powstać film. Jako pierwsza życiorysem żydowskiego chłopaka, który przez Komsomoł trafił do Hitlerjugend, zainteresowała się Agnieszka Holland. W 1990 r. premierę miał jej film „Europa, Europa”, który został oparty na wspomnieniach Perela. Materiału w jego książce autobiograficznej „Ich war Hitlerjunge Salomon” (pol. „Europa, Europa”, dosł. „Byłem Salomonem z Hitlerjugend”) jest jednak tyle, że spokojnie wystarczyłoby go na miniserial.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.