Dzień Kobiet po raz pierwszy obchodziła Socjalistyczna Partia Ameryki 28 lutego 1909 roku. Rok później dzień ten został ustanowiony corocznym świętem. Dniem Kobiet ogłoszono wówczas 8 marca. Na początku lat 70. ONZ ustanowił 8 marca jako Międzynarodowy Dzień Kobiet w dowód uznania „zasług wszystkich kobiet bez względu na podziały narodowościowe, etniczne, językowe, kulturowe, gospodarcze czy polityczne”, zachęcając do „refleksji nad postępem dokonanym w dziedzinie praw kobiet”.
Z okazji tego dnia przyjrzyjmy się korzeniom tego socjalistycznego święta, a przy okazji wszystkich ruchów kobiecych, które w dzisiejszych czasach mają tak duży wpływ na kształtowanie naszej – nie tylko kobiet – codzienności.
Od początku
Pierwsze kobiety, które dziś określa się niesłusznie mianem feministek, były raczej emancypantkami. Co ciekawe, wśród czołowych postaci tego ruchu nie było wówczas Amerykanek. Były za to Francuzka – działaczka z okresu rewolucji francuskiej, Olympe de Gouges (autorka „Deklaracji praw kobiety i obywatelki”), która zresztą za swoje poglądy została przez „postępową” rewolucję zgilotynowana, oraz Angielka – Mary Wollstonecraft, autorka pracy „Wołanie o prawa kobiety” z 1792 roku, w której sprzeciwiała się traktowaniu kobiet jako „dodatków do mężczyzny” i postulowała, aby dać im szansę zdobycia wykształcenia.
Najbardziej znany ruch emancypacyjny powstał w Stanach Zjednoczonych w połowie XIX wieku i wywodził się wprost z ruchu abolicjonistycznego. Niektóre Amerykanki zwróciły wówczas uwagę, że niewolnicy domagają się przyznania większych praw niż te, które posiadały wówczas białe Amerykanki. Kobiety w USA, a później także w Wielkiej Brytanii i innych krajach Europy Zachodniej zaczęły domagać się więc m.in. prawa do dysponowania własnym majątkiem, uniezależnienia od woli męża czy ojca, prawa do edukacji oraz praw wyborczych.
Prokobiece działaczki pracowały także w Polsce. Najbardziej znaną była Narcyza Żmichowska (1819-1876). Postulowała ona przede wszystkim, aby oferować kobietom lepszy dostęp do edukacji i większą swobodę decydowania o sobie. Żmichowska nie negowała małżeństwa i macierzyństwa, a także była zagorzałą patriotką, brała udział m.in. w powstaniu styczniowym, a od swoich uczennic wymagała znajomości nie tylko arytmetyki, lecz także historii i geografii.
Początkiem tzw. pierwszej fali były narodziny sufrażyzmu (od łacińskiego słowa „suffragium” – głos wyborczy). Pierwsza organizacja sufrażystek powstała w 1876 roku we Francji. Kolejne powstawały w Anglii i w Stanach Zjednoczonych. Sufrażystki domagały się przede wszystkim przyznania im praw wyborczych. Kobiety skupione w tych organizacjach związane były nie tylko ze środowiskami lewicowymi, lecz także – co rzadko się podkreśla – także prawicowymi. Tak było głównie we Francji, gdzie ze względu na lewicujące rządy sufrażystki przez długi czas były spychane na margines. Obawiano się bowiem, że kiedy kobietom przyzna się prawa wyborcze, do władzy może dojść prawica, a co za tym idzie – większe wpływy w państwie zyska Kościół. Z tego też względu kobiety we Francji prawa wyborcze uzyskały dopiero w 1944 roku, wiele lat po Finkach, które mogły głosować już w 1906 roku, czy po Polkach, które prawo głosu otrzymały wraz z odrodzeniem państwa polskiego w 1918 roku
Sufrażystki nie miały w swoich czasach dobrej opinii, do czego przyczyniło się przede wszystkim radykalne skrzydło tego ruchu, które stosowało ostre formy strajku, tj. przykuwanie się do ogrodzeń, podpalenia i głodówki. Niemniej kobiety te osiągnęły w większości swój cel, którym było zyskanie prawa głosu. Przyjmuje się, że koniec pierwszej fali feminizmu nastąpił wraz z pierwszą wojną światową. Na wiele kolejnych lat idee emancypacyjne/feministyczne straciły na znaczeniu. Odradzać zaczęły się one dopiero w kolejnych pokoleniach. Po drugiej wojnie światowej ruch feministyczny został niemal zupełnie zawłaszczony przez ideologie lewicową i marksistowską. Kluczową postacią tego okresu jest Simone de Beauvoir.
Druga fala
Beauvoir była pierwszą przedstawicielką drugiej fali feminizmu. To na niej wzorowały się kolejne pisarki i antropolodzy. Do prac Beauvoir nawiązywały zresztą nie tylko „drugofalowe” feministki, lecz także działaczki „trzeciej fali” oraz współczesnego postfeminizmu, na czele z Judith Butler. O tej ostatniej – ze względu na jej wpływ na postmodernistyczną filozofię, która oddziałuje na nasze codzienne życie (niezliczona ilość „genderów”, czyli płci społeczno-kulturowych to właśnie jej koncepcja) – nie sposób nie wspomnieć.
Beauvoir ukończyła prestiżowe szkoły, uczyła się m.in. École Normale Supérieure w Paryżu, gdzie od 1933 roku działała marksistowska grupa zwana szkołą frankfurcką. Od czasów liceum pozostawała w nieformalnym związku z jednym z najbardziej znanych francuskich myślicieli, Jeanem-Paulem Sartrem. Nie kryła fascynacji komunizmem. Była przeciwniczką związków małżeńskich. „Myślę, że małżeństwo jest instytucją wyobcowującą, zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet. To bardzo niebezpieczna instytucja – niebezpieczna dla mężczyzn, którzy znajdują się w pułapce, obarczeni żoną i dziećmi na utrzymaniu, i niebezpieczna dla kobiet, które są zależne finansowo i żywią obawę, że gdy osiągną wiek 40 lat, to mąż się ich pozbędzie, a także bardzo niebezpieczne dla dzieci, gdyż rodzice wyładowują na nich całą swoją frustrację i wzajemną nienawiść” – mówiła.
Wolny związek Beauvoir i Sartre’a doprowadził do kilku skandali. Oboje obnosili się z posiadaniem kochanków, a Simone przyznawała się do biseksualizmu. Pisarkę oskarżano też o kontakty seksualne z jej kilkunastoletnimi uczennicami. Jedna z nich oskarżyła ją, a także Sartre’a, o gwałt.
Najsłynniejszą pracą Beauvoir jest „Druga płeć”, w której pisarka postawiła rewolucyjną tezę mówiącą, że „nikt nie rodzi się kobietą, lecz dopiero się nią staje”. Beauvoir w swej pracy zastanawia się, kim jest kobieta i czy ma własną tożsamość. Zdaniem pisarki historia pokazuje, że tożsamość, rdzeń każdej kultury, związana jest z mężczyznami. Kobieta natomiast we wszystkich kulturach traktowana była i jest jako „Inna”. Ta „inność” swe korzenie ma jej zdaniem w najdawniejszych czasach, kiedy ludzkość dopiero nauczyła się polować czy wytwarzać narzędzia. Według Beauvoir kobietę z tych zajęć wykluczyła mniejsza siła fizyczna, czyli ograniczenia biologiczne. W konsekwencji została ona zepchnięta przez mężczyznę do roli reproduktorki. Beauvoir orzeka w swej książce także m.in., że różnice między płciami są wypadkowymi procesów społecznych, rodzajem umowy, na którą zgodziło się społeczeństwo, rolami, które obie płcie odgrywają. Pisarka postuluje odejście od tych ról i poszukiwanie prawdziwej równości.
Antykultura pod strzechami
W latach 60. badania nad kobiecością trafiły na uniwersytety. Feminizmem oraz miejscem kobiety w świecie zajęła się antropologia kulturowa; badaczami były w większości kobiety. Coraz więcej mówiło się o stereotypowym ukazywaniu kobiet w mediach, literaturze i filmie oraz przedmiotowym traktowaniu kobiecego ciała.
Część feministek domagała się cenzury nagości, a nawet zakazu pornografii czy wyborów miss. Wtedy doszło do głośnych demonstracji i wyrzucania „narzędzi ucisku kobiet”, tj. buty na wysokich obcasach czy biustonoszy.
Niewiele później, na fali kontrkulturowych (czy raczej antykulturowych) feministki coraz częściej sięgały i zachęcały do sięgania po nowe rodzaje antykoncepcji. Jednocześnie promowały wolną miłość, domagały się prawa do aborcji i twierdziły, że tylko nieskrępowane wyrażanie i realizacja własnych potrzeb seksualnych dadzą kobiecie wolność.
W latach 80. feministki rozszerzyły zainteresowania, przyjmując nowe pojęcia, tj. „sex” – płeć biologiczna i „gender”, czyli płeć społeczno-kulturowa. Nowa perspektywa i otwarcie m.in. na teorię queer czy ekologizm uznaje się za początek trzeciej fali feminizmu.
Współcześnie feminizm jest bardzo podzielony i wewnętrznie niespójny. Wciąż część kobiet rzeczywiście działa dla dobra innych pań, np. walcząc z barbarzyńskim okaleczaniem dziewczynek w niektórych krajach muzułmańskich czy też pracując na rzecz dostępu do edukacji dla wszystkich, bez względu na płeć czy pochodzenie społeczne.
Niestety większość kobiet (a często i mężczyzn), które określa się feministkami, ogranicza swoje postulaty do nieskrępowanego niczym dostępu do aborcji i sprzecznego z cywilizacją zachodnią przekonania, że każdemu wszystko ma być wolno.
Czytaj też:
Ku wojnie płciCzytaj też:
"Tu się ginie, tu się rodzi"Czytaj też:
Kleopatra. Jak zginęła ostatnia królowa Egiptu
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.